T: Alienating Traditions [by emilyluvsroswell]
Posted: Wed Dec 23, 2009 11:34 am
Tłumaczę bez pozwolenia autorki, ale może w świątecznym duchu nie dostanę po uszach. W krótkich częsciach- do Nowego Roku powinna być całość. Wesołych Świąt.
Alienating Traditions
1
Walenie w drzwi było coraz głośniejsze. Michael jęknął i przykrył głowę poduszką. Pomyślał, że to nie ma prawa się dziać. Jego pierwsza wolna sobota od nie pamiętał już ilu miesięcy i ktoś walił w jego drzwi wejściowe.
"Michael!"
Ściągnął z głowy pościel i rzucił okiem na zegarek. Dziewiąta. Co Maria wyprawiała tak wcześnie? Zrezygnowany faktem, że nie zamierzała sobie pójść dopóki naprawdę nie otworzy drzwi, wywlekł się z łóżka. Otwierając drzwi, cofnął się przed falę światła zalewającą korytarz.
"Obyś miała mocne powody" wymawrotał.
"Nie bądź takim Grinchem" nakazała Maria przepływając obok niego do środka.
"Jeśli bycie Grinchem sprawi, że pozwolisz mi wrócić do łóżka I spać do południa to będę cholernie dobrym Grinchem," gderał. Trochę za mocno zamknął drzwi i uderzył do kuchni. "Stop," rozkazał kiedy sięgneła po zasłony w oknach. "Jeszcze za wcześnie na świt," poinformował ją wyciągając karton souk z lodówki. Łyknął soku, z ulgą stwierdził, że zostawiła zasłony na swoim miejscu.
"Dawaj, Michael," namawiała go. "Ubieraj się."
"Po co?" zapytał podejrzliwie. Minęły miesiące odkąd pojawiła się ostatnio u niego niezapowiedziana. Jasne, spotykali się trochę ostatnio, ale to nie znaczyło, że miał obowiązek chodzić za nią wszędzie jakby znów byli parą. Nie, żeby wtedy też za nią wszędzie chodził. Jego oczy zwęziły się gdy tylko zauważył co Maria ma na sobie. Jedną ze swoich ulubionych puchatych czapek i świąteczny szalik. Jej kolczyki miały kształt dzwoneczków. "Czy to ma coś wspólnego z Bożym Narodzeniem?" dopytywał.
"Szczerze mówiąc tak ," ogłosiła radośnie, najwidoczniej zapominając o jego paskudnym humorze. "Kupujemy Ci dzisiaj choinkę."
"Nie, nie kupujemy," odparł krótko.
"Tak kupujemy. W tym mieszkaniu brakuje świątecznego ducha," zadeklarowała rozglądając się po mieszkaniu i lekko się krzywiąc.
"I są ku temu powody," mruknął. Wepchnął sok z powrotem do lodówki i zatrzasnął drzwi. "Idź znaleźć własne drzewko."
Maria skrzywiła się wyraźniej. "Już mamy nasze." "No chodź. Będzie zabawnie. Jedna mała choinka. Przynajmniej mieskanie będzie pachnieć ładnie i Świątecznie."
"Maria, pozwól, że coś Ci wytłumaczę. Boże Narodzenie to ludzkie święto. Nie jestem człowiekiem. W związku z tym – żadnych dekoracji w moim mieszkaniu."
"To jest po prostu śmieszne. Isabel jest takim samym kosmitą jak ty i uwielbia Święta," przypomniała mu. "Max też. Nawet Tess się wciągneła. Musisz się bardziej postarać kolego." Pociągneła go za ramię. "Teraz ubierzesz się, czy sprawa zrobi się nieładna?"
Michael przewrócił oczami I przeszedł do drugiego pokoju. Czasami łatwiej było się podporządkować.
***
Alienating Traditions
1
Walenie w drzwi było coraz głośniejsze. Michael jęknął i przykrył głowę poduszką. Pomyślał, że to nie ma prawa się dziać. Jego pierwsza wolna sobota od nie pamiętał już ilu miesięcy i ktoś walił w jego drzwi wejściowe.
"Michael!"
Ściągnął z głowy pościel i rzucił okiem na zegarek. Dziewiąta. Co Maria wyprawiała tak wcześnie? Zrezygnowany faktem, że nie zamierzała sobie pójść dopóki naprawdę nie otworzy drzwi, wywlekł się z łóżka. Otwierając drzwi, cofnął się przed falę światła zalewającą korytarz.
"Obyś miała mocne powody" wymawrotał.
"Nie bądź takim Grinchem" nakazała Maria przepływając obok niego do środka.
"Jeśli bycie Grinchem sprawi, że pozwolisz mi wrócić do łóżka I spać do południa to będę cholernie dobrym Grinchem," gderał. Trochę za mocno zamknął drzwi i uderzył do kuchni. "Stop," rozkazał kiedy sięgneła po zasłony w oknach. "Jeszcze za wcześnie na świt," poinformował ją wyciągając karton souk z lodówki. Łyknął soku, z ulgą stwierdził, że zostawiła zasłony na swoim miejscu.
"Dawaj, Michael," namawiała go. "Ubieraj się."
"Po co?" zapytał podejrzliwie. Minęły miesiące odkąd pojawiła się ostatnio u niego niezapowiedziana. Jasne, spotykali się trochę ostatnio, ale to nie znaczyło, że miał obowiązek chodzić za nią wszędzie jakby znów byli parą. Nie, żeby wtedy też za nią wszędzie chodził. Jego oczy zwęziły się gdy tylko zauważył co Maria ma na sobie. Jedną ze swoich ulubionych puchatych czapek i świąteczny szalik. Jej kolczyki miały kształt dzwoneczków. "Czy to ma coś wspólnego z Bożym Narodzeniem?" dopytywał.
"Szczerze mówiąc tak ," ogłosiła radośnie, najwidoczniej zapominając o jego paskudnym humorze. "Kupujemy Ci dzisiaj choinkę."
"Nie, nie kupujemy," odparł krótko.
"Tak kupujemy. W tym mieszkaniu brakuje świątecznego ducha," zadeklarowała rozglądając się po mieszkaniu i lekko się krzywiąc.
"I są ku temu powody," mruknął. Wepchnął sok z powrotem do lodówki i zatrzasnął drzwi. "Idź znaleźć własne drzewko."
Maria skrzywiła się wyraźniej. "Już mamy nasze." "No chodź. Będzie zabawnie. Jedna mała choinka. Przynajmniej mieskanie będzie pachnieć ładnie i Świątecznie."
"Maria, pozwól, że coś Ci wytłumaczę. Boże Narodzenie to ludzkie święto. Nie jestem człowiekiem. W związku z tym – żadnych dekoracji w moim mieszkaniu."
"To jest po prostu śmieszne. Isabel jest takim samym kosmitą jak ty i uwielbia Święta," przypomniała mu. "Max też. Nawet Tess się wciągneła. Musisz się bardziej postarać kolego." Pociągneła go za ramię. "Teraz ubierzesz się, czy sprawa zrobi się nieładna?"
Michael przewrócił oczami I przeszedł do drugiego pokoju. Czasami łatwiej było się podporządkować.
***