Page 1 of 4
Broken Souls - kompletne
Posted: Tue Feb 17, 2004 9:20 pm
by Hotaru
BROKEN SOULS
Autor: Hotaru
Email:
cool.o@interia.pl
Kategoria: Niezupełnie Polar, ale wokół tematu
Notka: Broken Souls zaczęłam pisać po obejrzenie filmu "Złamana obietnica". Mimo kilku wspólnych wątków, jest to osobna historia, która powstała w mojej głowie. Wszelkie uwagi mile widziane.
Umiejscowienie: Akcja nie-serialowa. Kosmici istnieją, ale ani jeden z głównych bohaterów nie jest kosmitą. Liz Parker jest pilotem w elitarnej eskadrze myśliwców, która stacjonuje w bazie wojskowej "Rinas" na Florydzie. Pewnego dnia nagle usiłuje popełnić samobójstwo - tak przynajmniej to wygląda z zewnątrz...
Dedykacja dla Liz (liz_17@interia.pl).
Prolog
Część pierwsza
Część druga
Część trzecia
Część czwarta
Część piąta
Część szósta
Część siódma
Część ósma
Część dziewiata
Część ostatnia i epilog
Posted: Tue Feb 17, 2004 9:29 pm
by _liz
Hotaru! Ach, jakże czekałam z utęsknieniem na to opowiadanko. I jestem wzruszona dedykacją:
Czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałe wyróżnienie?! Oh, dziękuję.
Ff jest niezwykły jak przypuszczałam i, póki co, to wierz mi, ale udało ci się poruszyć tę strunę uczucia, która bedzie jeszcze długo drgała. Niby jeszcze nic takiego nie zaszło, ale moja intuicja podpowiada mi, że mogę się wiele spodziewać i dlatego tak podoba mi się ten fan. Balanosowanie na uczuciach przychodzi ci łatwo i mówię szczerze, że od tej chwili cała paleta barw mojej uczuciowości całkowicie nalezy do ciebie i mam nadzieję, że zagrasz na niej, wybudzając głębsze uczucia. Czekam na dalsza część, aby móc duszą znów wleciec w stworzony przez ciebie świat dusz. Moja będzie złamana, jeżeli to przerwiesz.
Posted: Tue Feb 17, 2004 9:42 pm
by natalii
Świetne, nowe spojrzenie ciekawie ujęty temat, ale tak to jest jeśli fica pisze wspaniała autorka. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, Liz pilotem hmmmm super
Posted: Tue Feb 17, 2004 9:46 pm
by Hotaru
Czym sobie zasłużyłam na tak wspaniałe wyróżnienie?! Oh, dziękuję.
Hm, nie będę tutaj przytaczała naszej prywatnej korespondecji
, ale zajrzyj do swojej skrzynki nadawczej...
Balanosowanie na uczuciach przychodzi ci łatwo
Przypomnij sobie, co napisałam o okolicznościach powstania
Another Day In Paradise. Podobnie było z
BS. Wydrukowałam to, co napisałam (ponad połowa, żeby było lepiej, film oglądałam już dość dawno temu) i stwierdziłam, że nadaje się li tylko do kosza/ewentualnie do przerobienia na szary, rolkowany papier. W sobotę
zaczęłam niemal od nowa, dzisiejsza część już zawiera przeróbki. Zobaczymy, czy uda mi się
zagrać na całej palecie twojej uczuciowości. W ewentualnej kolejce czeka przecież
Żądza, ADIP, Somewhere over the rainbow... Do tego ostatniego straciłam serce...
Posted: Tue Feb 17, 2004 11:58 pm
by Renya
Skad Wy, autorzy, bierzecie pomysły? I najważniejsze, skąd wiecie jak ten pomysł rozwinąć, jak zakończyć, aby opowiadanie było dobre i ciekawe?
Niby niewiele się nie wydarzyło w pierwszym rozdziale, ale znając Twoje opowiadania wiem, że napiszesz coś naprawdę wartościowego.
Posted: Wed Feb 18, 2004 6:43 pm
by _liz
Wydrukowałam to, co napisałam (ponad połowa, żeby było lepiej, film oglądałam już dość dawno temu) i stwierdziłam, że nadaje się li tylko do kosza/ewentualnie do przerobienia na szary, rolkowany papier
Nie ma to jak pozytywne myślenie i odpowiednie ocenianie samych siebie. Ale ja tez tak mam
Co napisze to do kitu... A ty moja droga Hotaru uważniej przeczytaj swoje dzieła i podejdź do tego tak, jakbyś nie ty je pisała i zobaczysz, ze są wiele warte. A początkowe zarysy zawsze są dla autorów okropne i nadjaące się tylko do du... dużego kosza na śmieci.
Zobaczymy, czy uda mi się zagrać na całej palecie twojej uczuciowości.
No zobaczymy, ale podejrzewam, że uda ci się to. Ja nie wiem skąd brać taką siłę i koncept na opisywanie uczuć. Zawsze miałam z tym problem.
Skad Wy, autorzy, bierzecie pomysły? I najważniejsze, skąd wiecie jak ten pomysł rozwinąć, jak zakończyć, aby opowiadanie było dobre i ciekawe?
Skąd? Nie wiem, jak inni. Ale ja zaliczam się do szaleńców, w mojej głowie co chwile rodzi się jakiś
poroniony pomysł i musze go przelać na papier, aby się go pozbyć. A potem moje opowiadanko i bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem. Po prostu coś we mnie wstępuje i kieruje moimi palcami i myślami...
Niby niewiele się nie wydarzyło w pierwszym rozdziale, ale znając Twoje opowiadania wiem, że napiszesz coś naprawdę wartościowego.
O i widzisz, Hotaru! Miałam rację.
Posted: Wed Feb 18, 2004 8:36 pm
by Lyss
_liz wrote:
Skad Wy, autorzy, bierzecie pomysły? I najważniejsze, skąd wiecie jak ten pomysł rozwinąć, jak zakończyć, aby opowiadanie było dobre i ciekawe?
Skąd? Nie wiem, jak inni. Ale ja zaliczam się do szaleńców, w mojej głowie co chwile rodzi się jakiś
poroniony pomysł i musze go przelać na papier, aby się go pozbyć. A potem moje opowiadanko i bohaterowie zaczynają żyć własnym życiem. Po prostu coś we mnie wstępuje i kieruje moimi palcami i myślami...
hmm zeby pisac opowiadania nie trzeba byc tez super uzdolnionym wystarczy miec zapal..i chec pisania a reka sama ci podpowie co napisac..
to jest tak jak..z deszczem..
Jest mokry ale kojacy
pisanie opowiadan jest jak wedrowka w deszczu orzezwia i rozbudza umysl
Posted: Wed Feb 18, 2004 9:02 pm
by Hotaru
Lyss wrote: zeby pisac opowiadania nie trzeba byc tez super uzdolnionym wystarczy miec zapal..i chec pisania a reka sama ci podpowie co napisac..
Pozwolę się z tobą nie zgodzić. Zapał i chęć pisania to dopiero początek. Słowa nigdy same nie pojawią się w twojej głowie, często trzeba ciężko pracować nad kilkoma zdaniami, aby coś sensowanego z naszego zapału ujrzało światło dzienne... aby wyrazić często skomplikowane uczucia/oddać jakąś dowcipną konwersację tak, by inni dostrzegli to, co ty - to już naprawdę ciężka praca. Oczywiście
wena jest nieodzowna, ale też i ona sama nie wystarcza.
Lyss wrote:to jest tak jak..z deszczem..
Jest mokry ale kojacy
Święta prawda. Czasem przeszkadza, czasem złości, czasem doprowadza do furii... a czasem patrzy się w błękitne niebo i z utęsknieniem wyczekuje najmniejszej chmurki...
Posted: Wed Feb 18, 2004 10:22 pm
by Renya
Widzicie, Wy piszecie zdania, wychodzą z tego opowiadania, a ja żeby sklecić zdanie z moich myśli męczę się niesamowcie.
Pamętam jak w podstawowce miałam dwu godzinną klasówkę z jakieś lektury. Mieliśmy scharakteryzować postać głownego bohatera. Zajęło mi to ze dwie minuty i trzy liniki. nie ogłam zrozumieć po co są 2 godziny, przecież to pytanie nie nadawało się nawet na kartkówkę (wg mnie oczywiście). Dostalam wielką pałę (jedyną w moim życiu!). A w domu zamiast wymówek i kazań na temat mojej ociężalości umysłowej usłyszałam śmiech rodziców. Z tego wydarzenia powstała rodzinna anegdota na temat moich umiejętności pisarskich. Panicznie bałam się matury z polskiego (wszystkie wypracowania przez podstawówkę pisała mi Mama, wstyd, w liceum żerowałam na brykach), ale na maturze po raz pierwszy i ostatni chyba miałam natchnienie. Napisałam prawie 15 stron i to na 5. Ale to wyjątek.
Dajcie mi liczby a zrobię z nimi wszystko, ale z literami się gubię.
Posted: Fri Feb 20, 2004 9:24 pm
by Hotaru
Część druga
Nie mogłam się powstrzymać i wstawiłam pierwszy banner Broken Souls, jaki stworzyłam do pierwszej wersji opowiadania. Jak wam się w ogóle podobają? Który najlepszy?
Ta część jest dosyć króciutka, ale obiecuję, że następna będzie już dłuższa. Pojawi się też więcj bohaterów.
Posted: Fri Feb 20, 2004 10:12 pm
by Renya
Oba bannery są bardzo piękne.
Chyba to przechylenie przez krawędź dachu nie skończy się nie miło? Bo śmierć w 2 rozdziale to trochę za szybko.
Hotaru, używasz słów, które świetnie znam, posługuję się nimi na codzień, a jednak Ty układasz je nie w zdania a w przepiękne kompozycje. One płyną w myślach. I nawet jeśli niosą ze sobą smutek, to warto je przeczytać.
Posted: Mon Feb 23, 2004 7:10 pm
by Hotaru
Jak obiecałam, tak wracam z dłuższą częścią. Na scenę wkracza coraz więcej bohaterów... Michael, Max, Maria, Tess i Kyle. Hm, kogoś pominęłam??
Część trzecia
Posted: Tue Feb 24, 2004 8:39 pm
by ciekawska_osoba
Hotaru to było niesamowite. Muszę ci powiedzieć, że piszesz neizwykle tajemniczo cały zcas skutecznie zresztą podsycając ciekawość czytelnika, bo ciągle ma się nadzieję, że w dalszej części wyjaśni się wszystko albo chociaż mała cząstka a tu tymczasem coraz więcej tajemnic, niewiadomych i pytań. Sprawia to, iż mam nieodpartą chęć natychmiastowego poznania całości tej histori:)
Filmu niestety nei znam, na bazie którego piszesz to opowiadanie, ale bardzo łatwo jest mi sobie wyobrazić bohaterów w wojskowych mundurkach, głównie dzięki oglądaniu mnóstwa wojennych filmów (które notabene uwielbiam) jak również odcinkowi Roswell.....
Zaskoczyłaś mnie również postacią Tess jako matki Michaela. Trochę mi one przypomniają Muldera i ejgo matkę z "Archiwum X" ale tylko troszkę:)
Posted: Wed Feb 25, 2004 4:32 pm
by Hotaru
Film nie miał w sobie wątku wojskowego, o nie... Złamana obietnica była o żonie, która nagle dowiaduje sie, że jej mąż leciał gdzieś z jakąś kobietą. Kobieta ginie w katastrofie lotniczej. Mąż w szpitalu. Tymczasem przyjeżdża nagle sąsiadka domniemanej kochanki i przywozi... córkę męża. Tak w wielkim skrócie wygląda początek filmu.... na kanwie którego osnółam moją historię. Nie będę się jednak trzymać ściśle filmu, wykorzystałam tylko główny wątek - nieślubna córka, a z małżeństwa syn.
Posted: Wed Feb 25, 2004 5:36 pm
by maddie
Bardzo mi sie podoba. Taak... Janet ma racje. Jest tajemniczo. I to bardzo tajemniczo. A to wciąga. Czekam na nastepną część, i mam nadzieje że będzie ona szybko!
Posted: Wed Feb 25, 2004 7:19 pm
by Hotaru
Hm, znalazłam na dysku trochę starszej grafiki z Broken Souls w temacie przy okazji generalnych porządków (nie ma to jak zgubić poprawione pliki hmtl... mówię wam, można dostać szału!!!!!), którą można znaleźć
tutaj. Miłego oglądania. Obowiązkowo skrzydełka w tle - tym razem nie-srebrne, tylko kolorowe. Liz jako jedyna z BS miała kolorowe... ale o tym przeczytacie nieco później.
Zaskoczyłaś mnie również postacią Tess jako matki Michaela.
Hm, nie zauważyliście tego maleńkiego fragmenciku, a miałam nadzieję, ze jednak przejdzie chociaz trochę zauważony:
Czasem jednak zastanawiasz się... czynisz wybór. Zielony? Nie, a może żółty?
Albo niebieski?
Tak, niebieski.
Jak jej oczy. Oczy Tess.
Niebieski pozwala zapomnieć.
NA początku jest wspomniane enigmatycznie, iż Liz tworzy książki. Większość "pochyłości" to albo fragmenty której albo jej myśli.
Czekam na nastepną część, i mam nadzieje że będzie ona szybko!
Niestety, na razie skupiam się na nowym odcinku sezonu. Nowy semestr sprawił też, że mam znacznie mniej wolnego czasu (powiedziałabym pare słów do pani planistki, układającej rozkład zajęć, ale nie mam ochoty psuć sobie humoru), a zarazem często trafiają sie "okienka", które wykorzystuję... zgadnijcie na co? Ofkoz na pisanie. Potem mam jedynie problem, bo trzeba to przepisać na komputer... uf, Matrix-Roswell jeszcze nie przepisany... co ja tu jeszcze robię???
Posted: Thu Feb 26, 2004 9:39 am
by Renya
Po pierwszym rozdziale miałam oczywiście swoją wizję historii, po drugim ugruntowałam swoje wyobrażenie, a po trzecim moje wizje rozpadły się w drobny mak. Wprowadziłaś tyle wątków, o których nawet nie pomyślałam ani razu. I oczywiście wszystko hurtem. A teraz muszę czekać na następne części, które wyjaśnią to, o czym dopiero wspomniałaś. No trudno, poczekać mogę (a nawet muszę).
Posted: Thu Feb 26, 2004 5:54 pm
by _liz
Hotaru, nawet nie wiesz jakie męki przechodziłam, gdy nie mogłam dostac sie na forum przez ten tydzień. Wchodzę i od razu rzuciłam się do czytania tych kolejnych części. Cóż... Potrafisz stworzyć niezwykły klimat. Tajemniczy i bardzo barwny. Ale jak czytałam to w moich oczach malowały się wszystkie odcienie fioletu i złota. I nie mam pojęcia dlaczego.
Poza tym bardzo przyjemnie się to czyta z nutka niepewności, napięcia i całym zasobem rozbudzonej wyobraźni.
Zobaczymy, czy uda mi się zagrać na całej palecie twojej uczuciowości.
Jak na razie grasz na kilku gamach, ale z czasem (z kazdym kolejnym odcinkiem) na pewno poruszysz wszystkie możliwe odcienie, nuty, struny (jakkolwiek jeszcze to nazwiesz) mojej uczuciowości...
Posted: Fri Feb 27, 2004 12:38 pm
by Hotaru
_liz wrote:Ale jak czytałam to w moich oczach malowały się wszystkie odcienie fioletu i złota.
A więc jednak się udało
... Nie wierzyłam, że ktoś to tak odbierze, ale prawdopodobnie czytając akurat te fragmenty nadawałaś na tych samych falach, co ja... pojawi sie jeszcze purpura...
Renya wrote:Po pierwszym rozdziale miałam oczywiście swoją wizję historii, po drugim ugruntowałam swoje wyobrażenie, a po trzecim moje wizje rozpadły się w drobny mak.
Hm, to chyba znak charakterystyczny w moich ff. Ale mimo swoistej "wielowątkowości" wszystko sprowadzi się do kilku głównych wątków, łączących wspomnienia w jedną sensowną całość.
Posted: Wed Mar 03, 2004 1:29 am
by Hypatia
Choć mi kolory przed oczyma się nie pojawiały (widać nie piję tego co trzeba...) ale opowiadanie czyta się niezywkle dobrze. Swoją wielowątkowością przypomina trochę współtworzony przez Ciebie Wirtualny Sezon 4, ale wiadmo że wszystko ładnie zostanie pospianne. Liz i Michael rodzeństwem... hmmm coś ostatnio plącze Ci się po wydażeniach ta koncepcja, ale zdecydowanie nie mam nic przeciwko.
Hotaru wrote:
Komórka upadła na poduszkę.
Domino 2.
Chryste. Tylko nie to.
Znowu go dopadli.
Mniamuśne, krótkie i dosadne.
- Mamo? - silny męski głos rozbrzmiewał echem w pokojach, zastawionych wszelkiego rodzaju pudłami i skrzyniami - Jesteś tutaj? Czy może zapakowałaś się do którejś skrzyni, by zaoszczędzić na bilecie?
Za to ten fragment prosty i zabawny.
A na koniec so simple...
Z ulgą zamknęła oczy i pozwoliła, by H2O o niemal zerowej temperaturze odegnało ból.