Wystarczy mi, że mój kuzyn to przeczytał

Jak patrzę na te dzieciaki czekające o północy pod kinem, księgarnią, naciągające mamusie na kupno miotły, na mamusie kupujące okulary niemowlętom...
No i jeszcze jak to jest z tym okultyzmem? Autorka twierdzi, że żadna jej czytelniczka nie przyszła i nie oznajmiła, że po przeczytaniu "Harrego Pottera i Czegoś Tam" postanowiła poświęcić swoje życie okultyzmowi. Artur Schopenhauer nazywa coś takiego wybiegiem ad absurdum.
Rowling w prawdzie nie zachęca nikogo do uprawiania magii w bezpośredni sposób, jednakże buduje pewną aurę przyzwolenia. Kiedy dziecko usłyszy, że ktoś jest magiem - wyda mu się to śmieszne, jednak - co by było, gdyby ów mag zaproponował już nieco starszemu, wychowanemu na Portierze, nastolatkowi 'prawdziwą magię'? Jego opór, strach, niechęć do takich eksperymentów byłaby znacznie osłabiona. A później jego poczynaniami zainteresowaliby się rodzice. Chcąc ratować dziecko - zabroniliby mu tych praktyk. A wtedy pierwsze skojarzenie byłoby oczywiste - MUGOLE! Sposób przedstawienia ludzi nietolerujących magii w książce budzi moje pewne zastrzeżenia - dlaczego człowiek, który sprzeciwia się czarom jest przedstawiony jako wredny, zawistny, przyprawiający o mdłości gbur?
Być może mam jakąś obsesję na punkcie New Age, jednak mojemu dziecku wolałbym dać do poczytania inną książkę.