Puk puk (vel knock knock).
Pamiętam, jak byłam mała i tydzień w szkole składał się z czekania na film sensacyjny w czwartek i sobotę. Dni liczyły się od filmu do filmu i jakoś czas płynął. Przypomniałam to sobie zaraz po tym, jak przeczytałam post NAN... czekanie na piątek...
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
To takie miłe móc chociaż części ludzi nieść jakąś radość.
PITER
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
ech Ty...
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Plakatów Matrixa nie oglądałam ale nie ukrywam, że chcę się wybrać na ostatnią część trylogi Wachowskich.
Michael - tę zamianę ról można było już zauważyć na początku III serii, kiedy to Święty stał się czarną owcą a czarna owca świętym (tj. Max wkopał się w napad a Michael wziął druga pracę i podjął się opieki nad Marią - tak dla odmiany). To o czym pisałam to pewnego rodzaju ewolucja. Wszystko wróciło do początku. Władca stał się władcą, wierny przyjaciel wiernym przyjacielem, chociaż przez pewien etap życia każdego z nich to właśnie Max starał się być największtym przyjacielem, a Michael miewał "skłonności" przywódcze (vide WDAMYK). Czas "pukładał" wszystko, co musiało dorosnąć w nich, ukształtować sie do końca. Moim zdaniem najtragiczniejsze było to, że nikt nie potrafi uciec od swego przeznaczenia, możemy się buntować, możemy głośno się sprzeciwiać i płynąć pod prąd, tylko w końcu nie pozostaje nam nic innego, jak odkryć, że nasz bunt jest prostą ścieżką do tego, od czego chcieliśmy uciec. Michael był tym, który najbardziej pragnął odnaleźć dom, ten inny, odległy, ale gdy miał taką okazję zrozumiał, że domem jest nie miejsce ale kobieta. Osoba. Tak czuł Max, tak czuła Izabell. Michael jednak był świadkiem gdy wola upadła i zmieniła się w upór. To, co stało się z Michaelem, to nie jest tajemnica. Dorósł, znalazł swoje miejsce w zyciu i zrozumiał, że jest dopełnieniem wbrew pozorom kruchej całości. Gdy zabrakło Feniksa sens zycia odnalazł w opiece nad jego synem.
Piter - cieszę się, ze nie odpuszczasz w kwestii syna Maxa.
TO BYŁ KONIEC LEGEND. Kochani, możecie mi nie wierzyć, ale nie chcę ich kończyć chyba nawet bardziej niż Wy, ale Maxel ma rację, męczenie kota wyjdzie im tylko na niekorzyść. Zrobi się z tego monitoronowela i w końcu będzie więcej nieścisłośći i nonsensów, niż treści do rzeczy
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Tak zatem legendy są zakończone... ale.
Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej tyko w innej formie, przynależnej jednak do legend, być może da sie coś zrobić. Co Piter? Co o tym myślicie, moje wierne grono ukochanych czytaczy?
NANIUŚ - Pytałaś jak odnalazł się mąż Królowej... hmm.. ja go pamiętam jako chłopaka, który zanim zrozumiał, że ją kocha już ją szanował. gdy zrozumiał co do niej czuje nie tyko ją szanował i kochał, ale też starał się chronić i poszedł za nią z nadzieją, że kiedyś ona poczuje do niego to samo. Nie mówił o tym, tylko czekał. (taktyka w przypadku Tess 100% skuteczna). Był gdy go potrzebowała, był zawsze. I tak już pozostało. Jego obecność była filarem, który pozwalał jej trwać, a on był jej domem, zwłaszcza po tym, jak Feniks zniknął. Syn... Alexander. Mówi się: w nich życie twoje wieczną miłością a pamięć tworzy obraz przeszłości wyryty w teraźniejszości rysami twarzy i szeptem głosu. Tym dzieci są dla rodziców. Obrazem tego co było a co musi przetrwać.
Tamta kobieta... Feniks odtrącił ją , ponieważ wiedział, że jego przyjaciel bardziej niż on potrzebuje miłości. Obaj zaznali więc spokoju. Maxel, dusza powinna móc wierzyć, że kiedyś spokój zostanie osiągnięty.
HOTORI - ja nie wiem, jak czytać to, co piszesz? Bo z tych dwóch muzycznych tematów wynika, że albo mam rzucić LKK i wrócić do interpretcji... albo pisać dalej opowiastki. Hm?
O - piękna piosenka.
Will you join me in death?
Won't you die tonight for love?
Will you join me in death?
Join me in death...
To właśnie wyjaśnienie zniknięcia Feniksa. tylko nikt nie ma prawa mieć pewności, co zasło faktycznie
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
.
A teraz piosenka, która niedawno uzmysłowiła mi pewne rzeczy. Pasuje do niej określenie: cudze chwalicie, swego nie znacie. Po wszystkich głosach i opiniach miałam straszne wątpliwości, gdzie ją umieścić: interpretacje czy legendy. Treść zadecydowała. Ale obiecuję interpretatorom, że wkrótce pojawię się tam z jakimś tekstem, bo ostatnio wpadło mi w ucho parę piosenek. (ps. czy ja za bradzo nie przejmuję się swoją rolą
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
?? )
Wieczny sen, wieczna miłość, pamięć, która pozwala trwać. Dom, który trzeba odnaleźć. Zarówno ten fizyczny jak i ten duchowy. To, czego pragnęło każde z nich. Zaufanie - stracone i odzyskane. To wg mnie dokładnie przypadek kobiety, której mężczyzna miał dziecko z inną. Z kobietą, której nie kochał. Obietnice bez pokrycia; czarne dni obrócimy w dobry żart.. jak wielu z nas by tak chciało...Ból, który sprawiamy najbliższym, ból za który musimy zapłacić.
Ta piosenka, to dla mnie podsumowanie Legend...
Spisz pieknie tak, po katach cisza gra
Szkoda slów, reszte dopowie ksiezyc
Spisz, staram sie oddychac szeptem
Posciel jeszcze pachnie ogniem naszych cial
Kiedys znajde dla nas dom, z wielkim oknem na swiat
Znowu zaczniesz ufac mi, nie pozwole ci sie bac
Kiedys wszystkie czarne dni obrócimy w dobry zart
Znowu bedziesz ufal mi... teraz spij...
Wiem, dobrze wiem potrafie ranic tak jak nikt
Przykro mi. Nie wiem co robic, gdy placzesz
Juz nie smiejesz sie jak kiedys, wszystko jest inaczej
Kolejny raz prosze cie o ostatnia szanse
Kiedys znajde dla nas dom, z wielkim oknem na swiat
Znowu bedziesz ufal mi, nie pozwole ci sie bac
Kiedys wszystkie czarne dni obrócimy w dobry zart
Znowu bedziesz ufal mi... teraz spij
Ok. czekam na Wasze głosy, posty i opinie.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "