ELU - nic nie powstaje z niczego. To oczywiste. Nasze sny są zlepkiem przeszłości widzianej w popękanym lustrze, a tylko nieliczni mogą zobaczyćw nich przyszłość. Chociaż mówi się "powiedz mi swoją przeszłość a powiem ci twoją przyszłość".
Porównanie klimatu LKK do Diuny jest dla mnie prawdziwym zaszczytem. Przeczytałam wszystkie 7 ksiąg Diuny, kupiłam je, ponieważ nie wyobrazam sobie mojej biblioteki bez tej pozycji. A to, co mnie podbiło, to własnie klimat. Ludzie, których nikt nie szanował, władca, który potrafił kochać i był sprawiedliwy. Diuna wypaliła piętno na mojej duszy, ale nie postacią Leto, ale kogoś innego. Człowieka, który trwał przy nim jak skała, a w zasadzie jak diament, ponieważ nie tylko nic nie było w stanie go od Leto odgrodzić, to jeszcze dodawał blasku całemu dworowi i był chyba najcenniejszym klejnotem wśród Atrydów, choć sam Atrydą nie był...
...matko... właśnie odnalazłam odbicie Diuny w Legendach... Tym odbiciem jest właśnie Duncan...
To on jest faktycznym bohaterem. Sierota, na którego oczach zamordowali jego rodziców. Chłopiec, który poświęcił swe życie zemście i służbie dla jednego władcy. Oddał za niego życie.. nie jeden raz.
Mój Max, to Mój Duncan.
Ironiczne jest to, że dopiero gdy przeczytałam Twoją Elu opinię zdałam sobie z tego sprawę. Że szukałam w Nim własnie Duncana. Co prawda On nie był sierotą (chociaż można powiedzieć, ze psychicznie rodziców nie miał), to był wierny swym ideałom. Natomiast różnice: ich jest więcej. Sam był władcą, jego gniew i żądza zemsty uczyniła go bezwzględnym. lecz jego miłość była spełniona. Przynajmniej w częsci. Kochał wiernie i oddanie jak Duncan - jedną kobietę. I jak Duncan sypiał z wieloma. Jednak jego wewnętrzny ból i samotność była Duncanowi obca.
LIZIETT ... to piękne co napisałaś o klimacie legend. ja pisząc je widziałam zimne ściany komnat i powiew chłodnego wiatru.
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
wiem, musze iść na sesję z dr Amosem
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
jednak to jak opisałaś mojego Maxa... W twoich oczach, poprzez mam andzieję to co napisałam, wyrósł ponad Duncana. przez słowa "zimny", "tkany z mitów, podań i legend". Duncan był wierny a poprzez swoją wierność można było przewidzieć jak postąpi. A to było jego zgubą. Mój Max, On, z chwilą jej smierci wpadł w szał, który uczynił go stworzeniem drapieżnym, szbkim, działającym z nienacka i nie pozostawiającym nikogo, kto by ponownie spróbował podnieść rękę na jemu bliskich.
Sprawiłaś mi niesłychaną przyjemność pisząc o muzyce, którą dobrałam, bo bardzo mi zależało, by to co "myśłał" On, inni bohaterowie, było własnie oddane poprzez słowa muzyki. Jedynie ostatnia piosenka jest ogólnym podsumowaniem.
W ostatnim rozdziale jest cisza. Prawie "grobowa". I tylko słowa ludzi, którzy potrasfili powiedzieć coś, co nie tylko było mądre, ale okazało się ponadwiekową prawdą. Słowa, które określiły moich bohaterów.
po takiej autoanalizie jednak, trochę mi wstyd, że LKK wchłonęły tyle z Diuny i to po tak długim okresie przerwy i to przeze mnie ...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "