![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
![Image](http://www.rosdeidre.com/deidre/gravityseries/HTDC/htdc.jpg)
Disclaimer: No copyright infringement intended, either with respect to Melinda Metz? work and characters, or to the wb or Jason Katims. Many thanks to all of you for creating such a fabulous world. Also, no infringement is intended in respect to Radiohead?s song title, either?just a respectful bow of thanks.
Summary: The story takes place the night of The End of the World and afterward, and imagines what might have happened differently.
Category: Max/Liz; Future Max/Liz
Rating: Mostly PG-13, with some NC-17 after part 19.
How to Disappear Completely
Zmarszczki. Właściwie nie zmarszczki tylko siwe włosy. Max ściągnął brwi i odwrócił się od lustra w łazience. Gdy pytał Liz czy je widzi, przez kilka miesięcy zaprzeczała. Dlaczego się przejmował gdy ona o nich wspomniała, kiedy rozgrywały się tak ważne sprawy ?
Może problem był w tym, że ostatnio zaczynał czuć się już nie taki młody. Nie stary ? ale także nie młody. Czternaście lat walki zrobiło swoje. Niszczyło cię kawałek po kawałku. A teraz to. Znowu widzieć siedemnastoletnią Liz, nie będącą jeszcze tak bezgranicznie jego, kiedy mogła otworzyć się przed nimi obiecująca przyszłość i mogli dojść do wszystkiego razem. A najgorsze było, że patrząc nią ponownie, chociaż nie powinien, pragnął jej.
Słyszał ich w pokoju...co mówiła ? Pytała o Maxa...i o wizje. Nie znosił myśli że leży teraz z Kylem. Całkiem niewinnie lub nie. Ściągnął brwi na wspomnienie jaka była śliczna dzisiaj prosząc go by się odwrócił gdy rozbierała się na spotkanie. Tak bardzo chciał być teraz jedyny w jej łóżku. Ach, co on by jej robił, początkowo by tego nie znała ale poradziłby sobie.
Patrzył z lustro. Siwe włosy i...blizny. Tak wiele bitew i co teraz z tego zostało ? Czego by nie zrobił by mieć znowu siedemnaście lat i stanąć przy oknie Liz. Znowu kochać się z nią po raz pierwszy.
Nagle, głęboko w sobie poczuł dreszcz. To był on. Był w pobliżu ? jego młodsze wcielenie, czuł to, niemal jak wibracje biegnące po kościach. Stał teraz na zewnątrz. Głęboki ból jakiego nigdy nie odczuwał. To stało się teraz, ponieważ to zapamiętał. Zapamiętał jakie to uczucie zobaczyć ją z z Kylem. Zdradzić wszystko. Co ona uczyniła ? Dlaczego tam była ?
I chociaż nie widział tego własnymi oczami, było to teraz częścią jego wspomnień, wbiło mu się na zawsze głęboko, aż do szpiku. Znowu zadrżał. Prawie czuł jak rozpada się na dwoje. Nie mógł dłużej wytrzymać, ponieważ nie mógł przyjąć więcej.
Wtedy poczuł Liz, zmierzającą do niego ? właściwie nie do niego, tylko jego młodszego wcielenia. Czuł bicie jej serca. Nie ważne gdzie była, co się dokonało i jak bardzo była zraniona. Musiał coś z tym zrobić.
- Max ? była po drugiej stronie.
- Tak ? ? zamknął oczy próbując zdusić ból.
- Poszedł ? szepnęła cicho przez zamknięte drzwi.
Otworzyła je i jej słodka twarz patrzyła na niego z troską. Po tym co jej właśnie zrobił ? po tym czego na niej dokonał. Potrząsnął głową usiłując wyprzeć z pamięci te okropne wspomnienia. Dziwacznie pamiętać coś, czego nie zobaczył. Weszła do łazienki otulona tylko w ręcznik. Nie mógł na nią nie patrzeć.
- Jak się czujesz ? ? zapytała.
Westchnął i odwrócił się do lustra. Zmęczony. Stary. Uśmiechnęła się i wpatrując się w jego odbicie, dotknęła lekko twarzy.
- Masz zarost. Jakoś jest...inaczej ? otworzyła szerzej oczy i spojrzała nerwowo w dół na swój ręcznik. Dzisiaj złamał jej serce, prosząc by to zrobiła. Znowu poczuł przedzierający się przez niego smutek, jakby widział to wszystko na własne oczy.
Odwrócił się do niej, palcami przebiegł po krawędzi ręcznika. Wiedział, że ręka zawędrowała niebezpiecznie blisko i nie powinien tego robić, ale nie dbał o to.
- Nie wstydź się mnie, Liz ? przesuwał dłoń po nagiej skórze by dotrzeć do włosów ? Chodzi mi o to, że...znam ciebie ? spuściła oczy rozumiejąc co chciał jej powiedzieć ? Całą ciebie ? zarumieniła się nie podnosząc oczu.
- Tak, wiem. Ale...to w dalszym ciągu jest dziwne, wiesz ? ? popatrzyła mu w oczy. Zobaczył w nich tyle bólu. Powinien rozegrać to lepiej, znaleźć coś głębszego w ich związku bo czuł, że nie zostało wiele czasu. Zasługiwała na więcej od niego, na coś, co by ją pocieszyło.
Max przyciągnął ją do siebie i tulił gładząc miękko po włosach ? Naprawdę dziwne ? ? szepnął do ucha.
- Nie ? westchnęła, owijając go rękami ? Nie, jest...właściwie w porządku.
Przelotnie pocałował ją w czoło ? A co myślisz o tym ? ? szepnął prowadząc pocałunek w dół a jego wargi spotkały się z nią. Nie odpowiedziała, nie mogła odpowiedzieć ponieważ w chwili kiedy się całowali nastąpiła miedzy nimi eksplozja energii której, jak wiedział nigdy wcześniej nie czuła. Nie zrozumiała dokładnie co miał na myśli mówiąc wcześniej?przypieczętowaliśmy? ale dawał do zrozumienia, że było to coś więcej niż kochać się, jakby wiązali się w sposób zupełnie jej nie znany. Że to połączenie wykraczało poza czas i przestrzeń, nawet gdy dotyczyło obecnego jej istnienia.
Odsunęła się oddychając ciężko ? Co to było ? ? Zamknął oczy próbując się opanować ? To nie były wizje, Max.
- Liz?
- Nie chcę słyszeć, że nie możesz mi powiedzieć ! ? w oczach miała łzy.
- Trudno to wyjaśnić.
- Między nami nigdy nic takiego wcześniej się nie wydarzyło - Dlaczego teraz.?z tobą ? ? Wyciągnął ręce żeby ją znowu przyciągnąć, ale go odepchnęła. Ciągle była rozgniewana.
- Liz, kocham cię, tylko to wiem. Nie mogę wyjaśnić co właśnie czułaś, ale lepiej nie robić tego więcej bo jeżeli będziemy...
- To co ? ? zapytała.
- Wtedy wszystko zacznie się w tobie zmieniać ? zasługiwała na wyjaśnienie, a także co się zdarzyło kiedy odkrył to przed nią.
- Wizje mieliśmy zawsze...były w pewnym sensie zwiastunem, co się może dziać. Jak przełącznik w odbiorniku radiowym ? ujął jej rękę, odwrócił i lekko pocałował wewnętrzną stronę dłoni ? Jedynie przelotnym przebłyskiem czegoś, co się mogło zdarzyć między nami.
Wyglądała jakby mu nie dowierzała ? Ale są tak zdumiewające.
Patrzył jej w oczy ? Tak, i dlatego są....
- Problemem ? dokończyła za niego nagle rozumiejąc. Max skinął powoli głową ? Kiedy kochaliśmy się, nierozerwalnie dostrajaliśmy się do siebie.
- Ale ty ? zaczerwieniła się ? ta wersja ciebie - i ja, nigdy....
- Nie, ale w jakiś sposób...istnieje między nami. Zawsze coś takiego następowało. Za każdym razem gdy całowaliśmy się lub dotykali ? teraz Max opuścił oczy ? lub w trakcie kontaktu intymnego.
Miękko pocałował jej dłoń i wyszeptał ? Troszkę jak to ? i w jednej chwili gdy otoczył ją ramieniem wybuchły wyzwolone uczucia. Szarpnęła się do tyłu i potknęła o umywalkę. Podtrzymał ją by nie upadła ściskając mocno za rękę. Poczuł to także, ale przez czternaście lat nauczył się panować nad tym. Delikatnie przysunął ją do siebie, ujmując jej rękę.
- Nie odchodź ? westchnęła mu przy szyi.
- Muszę, Liz. Ale chciałem żebyś zrozumiała ? zaczęła dygotać. Jej drobna sylwetka drżała przy nim ? Czuję ciebie...twoją...naszą duszę lub coś podobnego ? mówiła z trudem.
- Tak, nasze dusze faktycznie się zetknęły ? Trzymał ją tak mocno jak tylko mógł, ich nierówne oddechy zlały się w jeden rytm. Między nimi trwała niekończąca się cisza ponieważ niepotrzebne były słowa. Wspomnienia, emocje, dotyk i czułość. Czuł jak jej ciało stawało się coraz gorętsze i jeżeli zaraz tego nie zatrzyma wpakują się w kłopoty. Ale nie mógł się na to zdobyć, wiedząc że byłyby to koniec. Nie, stanowczo nie chciał przestać ? jedyne co chciał to pójść dalej, pogłębić to ale był niebezpiecznie blisko połączenia się ich dusz na zawsze. Odsunęła się trochę i patrzyła na niego. Czy słyszała jego myśli ?
- Max, zawsze chciałeś ? desperacko nabrała powietrza ? nad wszystkim panować ? westchnęła i znieruchomiała. Był stracony w jej oczach. Ale czego się po nim spodziewała ?
- Ale może teraz ja tego chcę ? ? miękkie wargi spotkały jego usta w najsłodszym i najdelikatniejszym pocałunku ? Kocham cię, Max i zawsze będę kochać ? puściła jego rękę i w jednej chwili znikł szalejący ogień, zamieniając się żarzący węgiel.
- Przerwałam bo ty nie mogłeś ? szepnęła gładząc go po twarzy. Oparł o nią czoło - W 2014 roku także nie chciałem cię opuścić. Nie powinienem był tego robić, Liz. Wybacz.
Ujęła jego twarz w dłonie ? Max, właśnie podarowałeś mi najcudowniejszy prezent ? miała łzy w oczach ? Teraz wiem wszystko?o nas, o tobie. I rozumiem dlaczego musieliśmy to dzisiaj zrobić.
Skinął głową i miękko pogłaskał po policzku. Nie musiał już nic więcej mówić bo nie było niczego, czego by nie wiedziała ponieważ była w jego myślach i sercu. Czy powinien powiedzieć jej, że była jego jedynym, prawdziwym domem i odejście od niej zabijało go ? Że dzisiejszy wieczór był zabójczy także dla niego ? Nie, słowa byłyby teraz puste. Opuścił rękę.
- Czułbym się lepiej gdybyś się ubrała ? skrzywił usta ? Chyba to nie jest dobry pomysł, ja przy tobie i ten ręcznik.
Wyminął ją z lekkim uśmiechem.
Część 2
Cały czas trzymała się dzielnie nie chcąc martwić Maxa jak ogromny miało na nią wpływ zrozumienie, czym był ich związek. Ale w chwili gdy zamknęła za nim drzwi łazienki zaczęła szlochać, nie mogąc nad sobą zapanować. Nie wiedziała jak długo tam stoi, dygotała a gorące łzy żłobiły na policzkach ślady.
To było najbardziej intymne, delikatne doświadczenie jakie przeżyła. Wiedziała teraz co znaczy kochać się, czym byłoby dla Maxa kochanie się z nią. Był w niej, ona w nim i wszystkie ich pragnienia, dla każdego inne zostały zaspokojone przez te kilka minut.
Poczuła i poznała wszystko w jego sercu ? ukryte w nim, niewiarygodnie głęboko wspomnienia, miłość do niej i tak dużo niszczącego bólu. Ale nie chciała żeby wiedział, że podczas ich połączenia poznała także jego niepokój o nią ? i chęć chronienia jej z zaciekłością jakiej nigdy dotąd nie znała. Skąd to się brało ? Czy zawsze taki był, czy się z tym ukrywał ? A może było wynikiem przeżyć ostatnich czternastu lat ?
Lecz powodów do płaczu było dużo więcej. Czuła jego głęboki smutek po stracie Isabel i Michaela, ale nigdy nie przypuszczała jak wielki sprawia mu ból on sam ? przybysz z przyszłości. Rozumiała go doskonale bo przecież nawet kiedy był z nią, tracił swoją żonę przenosząc się z powrotem w czasie.
I płakała nad swoim Maxem i tym co widziała na jego twarzy. Zniszczyła go tej nocy i nawet nie mogła sobie wyobrazić co teraz czuł. Gdzie odszedł ? Desperacko pragnęła pójść za nim, opowiedzieć wszystko, przynajmniej tyle dla niego zrobić. Chciała go przytulić i oddalić od niego to, co zobaczyła w jego oczach. Ale nie mogła tego zrobić, jeżeli plan miał się powieść. Nie, ona musiała oszukiwać, udawać i w ten sposób dręczyć kogoś, kto nigdy by jej nie skrzywdził a przeciwnie zrobiłby wszystko by ją chronić.
Zalana łzami sięgnęła po chusteczkę. Spojrzała w lustro i nie mogła uwierzyć jak szybko jej twarz stała się brzydka i opuchnięta. Musiała coś z tym zrobić bo Max pozna jak bardzo była załamana. Zmoczyła materiał w zimniej wodzie i zaczęła przemywać oczy. Nie, Max nie może się dowiedzieć, że tutaj płakała. Otworzyła kosmetyczkę z przyborami do makijażu. Dotarło do niej coś jeszcze. Nigdy nie pozwoli by obecny Max się dowiedział o powodach trzymania się od niego z daleka za wszelką cenę. Będzie to jedyna tajemnica, którą zamierzała dotrzymać do końca życia, i nagle ten czas wydał jej się długi i samotny.
Max rozłożył się na leżaku Liz i patrzył w niebo. Jedyna rzecz jaką posiadało Roswell w pełnej obfitości, to były gwiazdy. A dzisiejsza noc była wspaniała, rozświetlona. Ile to upłynęło lat odkąd oglądał je w ten sposób ? Kiedy był dzieckiem, obserwował niebo godzinami, wyobrażając sobie skąd pochodzi i czy znajdzie drogę do domu.
Potem, w wieku szesnastu czy siedemnastu lat zaczął po prostu postrzegać je jako część jakiegoś cudu. Razem z Liz obserwowali niebo przez jej teleskop a ona opowiadała mu co przeczytała w swoich książkach o astronomii. A czasami siedzieli tylko na jej balkonie, obejmując się i patrzyli w górę pełni obaw. Ale to było w innych przedziale czasowym i niewiadomo kiedy, z jakiegoś powodu, przestał spoglądać w niebo.
Liz ubierała się bardzo długo i zastanawiał się jak ona się czuje. Wstał i zaczął spacerować oddychając głęboko ze zdenerwowania. Oczywiście, nie czuła się dobrze ? kto by się czuł dobrze, kłamiąc. Zostawi jej jeszcze kilka minut a potem pójdzie sprawdzić. Podszedł do występu balkonu i wyglądnął na ulicę. Zawsze kochał rodzinne miasto Liz. Uśmiechnął się ciepło na wspomnienie pierwszych miesięcy małżeństwa, kiedy mieszkali tutaj, w jej pokoju. Było to ich pierwsze mieszkanie i mimo, że było im wszystkim ciasno pod jednym dachem, zapamiętał to jako najszczęśliwszy okres.
Spoglądał w dół na ulice, zatracał się we wspomnieniach i nagle wpadł na pomysł. Sięgnął pod koszulę i wyciągnął długi łańcuch. Na końcu przyczepiony był prosty pierścień, jeszcze rozgrzany ciepłem ciała. Przełożył go przez głowę i przytrzymał w dłoni. Uśmiechając się zacisnął na nim palce.
- Założę się, że rodzice mieli ochotę nas zabić za ucieczkę ? Liz śmiała się cicho kończąc zapalać ostatnią świecę wzdłuż ściany balkonu.
- Nie, nie to nieprawda ? Max podszedł do niej poważniejąc.
- Nie ? ? zaskoczona podniosła brwi.
- Nie, bo chcieli zabić mnie ? oboje zanieśli się śmiechem.
- Na pewno ! ? patrząc w ciemność nocy zaczęła przycichać.
- Mogę cię o coś zapytać, Max ? To nie daje mi spokoju.
Stanął za nią na odległość oddechu - Oczywiście.
- Nie mieliśmy dzieci ? ? zapytała niepewnie, kiedy razem patrzyli na puste miasto. Stał tuż za nią i niemal czuła jego oddech na szyi. Milczał a jej puls zaczął bić szybciej. Czy pytanie było dla niego za trudne ?
Odwróciła się chcąc zobaczyć wyraz jego twarzy ale był zupełnie nieodgadniony - Co, Max ?
Wahał się chwilę ? To nie było możliwe ? odpowiedział w końcu.
- Och? - odwróciła się by nie zobaczył jej twarzy. Położył rękę na jej ramieniu.
- Nie dlatego, że byliśmy....inni. Na to nie znam odpowiedzi.
- Więc dlaczego, Max ?
Zaczął łagodnie pocierać jej ramiona i czuła jak gorąco promieniuje przez koszulę. Jakby ją leczył, dotknięcia były ciepłe i delikatne...miała ochotę oprzeć się na nim.
- A także bo było zbyt niebezpiecznie...zawsze. Najpierw nie staraliśmy się, byliśmy zbyt młodzi a potem było za późno.
W dalszym ciągu gładził ramiona, wrażliwe kciuki obrysowywały lekko jej szyję. Jak na kogoś, komu zależało by za bardzo się do siebie nie zbliżać, był bardzo blisko. Serce zaczęło jej bić i czuła jak migocze ich zjednoczenie a potem przycicha. To było jak taniec, w dół i w górę, w stronę słonecznego światła, z każdym miękkim dotknięciem. Czy chciał w ten sposób pomóc jej by coś ulotnego ujrzała ? Och, powrót do ciepła słonecznego kiedy prowadził ręce w dół jej ramion, pocierając miękko. Pragnął z nią mieć dzieci...bardziej niż czegokolwiek innego. Cofnięcie się do chłodnego cienia, gdy odsuwał ręce.
I znowu, palce podróżujące w stronę szyi, ciepło, gojenie....Taniec w stronę słońca aby dotknąć ich dusz, ukojenie. On ją leczył.
Oparła się o niego i wzdychała z zadowoleniem. Pocałował ją czule za uchem, opuścił ręce a słońce znowu znikło za chmurami. Zerknęła na niego zaskoczona. Dokładnie wiedział co robił, jak zabrać ją ku brzegowi ich zespolenia, nie pozwalając jednak by się w nim zatraciła.
- Byłem z tobą długi czas, Liz ? uśmiechał się odpowiadając na niewypowiedziane myśli ? Znam doskonale ciebie...i siebie ? Łagodnie odwrócił jej twarz.
- Nie patrz na mnie...to pomaga ? przeciągnął miękko palcem po jej policzku. Momentalnie zarumieniała się pod dotknięciem i ich zjednoczenie znowu zaczęło się budzić. Zamknęła oczy i oddychała jego zapachem, tak bardzo znajomym a jednak trochę innym. Złociste refleksy. Tak kojące. Co on tak naprawdę jej robi ?
- Ciii ? szeptał kiedy prowadził promieniujący pocałunek wzdłuż karku ? Pozwól mi na to.
I wtedy poznała. Z każdym szeptem ich złączenia wlewał w nią swoją siłę, przekazywał jej część siebie. Mogła teraz stanąć twarzą wobec kogokolwiek ponieważ gdziekolwiek pójdzie on zawsze będzie z nią. To był prawdziwy dar, który ofiarowywał jej dzisiejszej nocy. I nie ważne co stanie się jutro z jej Maxem, wiedziała że tak naprawdę, mimo wszystko nie zostanie sama.
Cdn.