Wiele osób zstanawia się, jak wyglądałoby życie Liz, Marii, Alexa i Kyle'a gdyby w ich życie nie "wtargnęli" Obcy. I leją się łzy nad Liz ze złamanym sercem i przyszłością, pozbawioną szansy na karierę, dżwigającą ciężar odpowiedzialności za losy świata. Nad Alexem, który musiał odejść zanim jego życie tak naprawdę się zaczęło. Nad ich młodością wypełnioną strachem, niebezpieczeństwem, kłamstwami i bólem.
I ten rozdział jest chyba najlepszą odpowiedzią ne te pytanie. Owszem, są tu, wszyscy czworo. Bezpieczni, uśmiechnęci, z życiem po brzegi wypełnionym sukcesami. Ale czy ktorekolwiek z nich tak naprawdę jest szczęśliwe? Liz, dla której ten dzień powinien być najpiękniejszy w życiu? Alex, żywy, otoczony najblizszymi? Maria, z dala od "kosmicznego bałaganu"?
Bo ja mam silne wrażenie, że nie. Że czegoś zdecydownie im brakuje...czegoś, czego nie otrzymali kosztem pozorów szczęścia.
Postać Alexa robi niesamowite wrażenie...facet sprawia wrażenie jakby WIEDZIAŁ.
Michael i Isabel jako para...nigdy nie sądziłam że dożyję tej chwili
![Mr. Green :mrgreen:](./images/smilies/icon_mrgreen.gif)
hm...zawsze byłam zwolenniczką pary Candy i Stargazer, ale muszę przyznać że oglądając "Four Square" i "MTTM", czułam sympatię do tej pary....zdecydowanie lepiej dobrana niż masakra pt "Max&Tess"
![Rolling Eyes :roll:](./images/smilies/icon_rolleyes.gif)
...no właśnie...gdzie ta ostatnia?
Przeżycie dziesięciu lat z tą przyklejoną etykietą nauczyło mnie kilku rzeczy. Pierwszą jest to, że są ludzie, którzy prędzej zaakceptują mnie jako kosmitę, niż geja. Drugą, że istnieje duża liczba dziwnych zachowań, na które mogę sobie pozwolić, nie wzbudzając przy tym niczyich podejrzeń. W końcu nikt nie oczekuje od homoseksualisty, że będzie zachowywał się normalnie
Hm...to było celne. Niestety.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)