Tylko, że oboje mają jeszcze te swoje drugie twarze, schowane od świata - te zwyczajne, borykające sie z włąsnymi demonami. W przypadku Michaela to poczucie zawodou, jaki sprawił niegdyś Liz. chciał uwolnic ją od uzależnienia od humorków matki, od tego koszmaru. Teraz chce zarówno odpokutować to, pomagając je w sprawie Nicholasa, jak i byc może odbudować przyjaźń i być może coś więcej między nimi.
Relacja z Vivien.. powiedzmy, że to osoba pełna sprzeczności. Chyba nawet bardziej niż córka.
ADka - zdania nie zmienię w trakcie pisania. Zresztą, lada chwila zabieram się za dwie finałowe części. To opowiadanie pisałam z myślą o pewnym zakończeniu... Więc nie zmienię zdania. Zobaczycie później, o co mi chodzi.
_liz - całkiem nieźle śledzisz mój tok myślenia
![Rolling Eyes :roll:](./images/smilies/icon_rolleyes.gif)
Dzisiaj dwie części, świeżo przepisane. Mam nadzieję, że wyjaśnią ostatecznie "koligacje rodzinne". Kóko ujmując, było tak: było sobie dwóch przyrodnich braci, nie wiedzących z początku o swoim istnieniu. Każdy z nich trafił do adopcji, do innej rodziny. Max 1, ten młodszy, został bratem Liz-Amon przez adopcję. Max 2, ten starszy, został bratem Is.
Kolejne części oczywiście już nieługo, muszę znaleźć tylko chwilkę na przepisanie. Vivien znowu powróci na scenę. Zobaczymy, czy tym razem wzbudzi waszą niechęć, współczucie czy sympatię. Zepsuta kuchenka mikrofalowa gwarantowana.
Aha, czy muszę koneicznie pisać, że daję dwie części od razu, ponieważ są ciekawe komentarze? Diabełek ze mnie...
11.
Rath zniknął równie szybko, jak sie pojawił, zostawiając zdenerwowanego Maxa samego. Bębnił palcami o blat stołu, nie wiedząc czy ma się śmiać, czy ma płakać. Wydawało się, że los zakpił sobie z niego.
To chyba nie t a sławna Amon, prawda? Córką Nicholasa?
Oblewał go zimny pot ze strachu na sama myśl o sławnej dziewczynie z Florydy. Niebezpieczna psychopatka, nade wszystko wielbiąca jazdę i niebezpieczeństwo. Opowieści o jej wyczynach dotarły nawet do jego uszu. No i kumplowała się niegdyś z Rathem.
Czekał już kilka dobrych minut, kiedy dostrzegł niewysoką brunetkę. Ciemne włosy spływały na ramiona w lekkich falach. Paradoksalnie, ubrana na czarno - bojówki, top, płaskie mocne buty - zwracała na siebie znacznie więcej męskiej uwagi niż jakakolwiek roznegliżowana dziewczyna w tym klubie. Może to była aura wokół niej, może coś w wyrazie jej twarz albo - na Boga! - zupełnie złote oczy. Przechyliła nieznacznie głowę, rozmawiając z jakąś dziewczyną. Zaśmiała się. Swobodnie, radośnie, pełnią życia. Sam tembr jej głosu sprawił, że jego dżinsy stały się zdecydowanie za ciasne.
Skończyła rozmowę i powoli szła w jego stronę. Zaskoczony tym niespodziewanym zwrotem akcji, przesunął wzrok wzdłuż jej postaci. Miała zdecydowanie miłe ciało, przyjemnie zaokrąglone we właściwych miejscach. Jej chód był miękki, zmysłowy. Poruszała się spokojnie i pewnie, z pozoru zupełnie nieświadoma, jakie wrażenie wywołuje na otaczających ją i śliniących się do niej facetach.
Ale jej oczy... W jej oczach lśniło rozbawienie i delikatna aluzja świadomości, jak i obietnicy, co się może wydarzyć. Patrzyła zdecydowanie jakby dopiero wstała z ciepłego łóżka, obudzona uważnymi dłońmi kochanka. Zadrżał. Przed oczyma mignął mu fragment delikatnej skóry szyi, kiedy siadała naprzeciwko.
Lewy kącik jej ust uniósł się nieco, kiedy kelner postawił przed nią szklankę z kolorową zawartością.
- Co dla pana?
Potrząsnął głową, niezdolny wydobyć z siebie głosu.
- Coś naprawdę mocnego. - Amon krótko odprawiła go. Człowieczek szybko ulotnił się. Dziewczyna pochyliła się nad stołem w jego stronę. Zafascynowany ruchem delikatnego różowego języka w lekko rozchylonych ustach, niemal podskoczył, kiedy miękko, melodyjnie mruknęła.
- Cześć, Max. Jestem Amon.
Przełknął. Z d e c y d o w a n i e wiedziała, jakie wrażenie sprawiała na innych. A już w szczególności na nim.
- Nie martw się o siostrę. Sony zabrał ją... na zwiedzanie klubu.
Is? Psiakrew. Zupełnie wyleciała mu z głowy. Kto by zresztą o to się martwił?
- To, co mam do przekazania, dotyczy ciebie, nie jej. - pochyliła się jeszcze bliżej. Przez opary klubowego dymu dotarł do niego jej zapach. Pachniała jak truskawki z bita śmietaną... odurzająco, słodko, kusząco. Miał ochotę po nią sięgnąć. - Zaproponuję to tylko raz i nie będę wracała do tematu.
Z miłą chęcią powitałby wszelkie propozycje dotyczące ich współpracy... zwłaszcza bliższej współpracy.
- Rzecz dotyczy Nicholasa Parkera. O ile mi wiadomo, znasz go już od kilku lat...
Liz przeczesała dłonią włosy, patrząc za oddalającym się Maxem. Jakkolwiek facet wydawał się już załatwiony na amen, tak po usłyszeniu nazwiska jej "ojca" otrzeźwiła natychmiast. Cholera... to był jej błąd.
Westchnęła i podniosła szklankę z nietkniętą zawartością. Poruszyła lekko i lód zadźwięczał ścianki. Miły dźwięk. Kojący. Niemal kojarzył się z jej matką.
- Co powiedział?
Sony usiadł naprzeciwko z na wpół opróżnionym którymś tam z kolei kuflem piwa. Po kolorze poznała, że mocne. Ale nie było tego po nim widać. Metabolizm i waga robiły swoje.
- Zająłeś się Is?
- Tak. Mamy jej zgodę. - uniósł ironicznie kufel. Dziewczyna była dokładnie taka, jak mówiła Amon. W cholerę, nie przypuszczał, że potrafi tak dobrze manipulować innymi. Coraz bardziej podobała mu się nowa szefowa klubu. Daleko zajdzie. Miał nadzieję, że razem z nim.
- Dobrze.
Odstawiła szklankę i oparła się o siedzenie.
-Powiedział, że nie chce mieszać się w czyjeś rodzinne sprawy.
Parsknął śmiechem.
- CO on pieprzy?
- Kto to wie?
- Wyciągnęłaś argument morderstwa jego brata?
- Mam jeszcze trochę oleju w głowie, nie wszystko wlałam w motor.
- On najwyraźniej nie ma ni kropelki. Nie dotarło do niego, że ty go i n f o r m u j e s z o tym, ze wytoczysz proces Nicholasowi i oferujesz mu kupę kasy w przypadku pomocy? Że niezależnie od tego, po której stronie się opowie, zrobisz to i tak?
Wzruszyła ramionami.
- Jego problem. Teraz, kiedy mam niezbite dowody, ze Nicholas wiedział o istnieniu biologicznego rodzeństwa Maxa na co najmniej cztery lata przed jego śmiercią, a mimo to podpisał oświadczenie o braku innych potencjalnym spadkobierców... To się nazywa składanie fałszywych zeznań i wyłudzenie, co jest poważnym zarzutem w przypadku eks-sędziego. Jeśli facet będzie miał szczęście, nie pójdzie siedzieć.
Sony pokręcił głową.
- Ty naprawdę go nienawidzisz, nieprawdaż?
Uniosła szklankę w geście toastu, po czym wypiła zawartość duszkiem.
- Facet odebrał mi to, co było dla mnie najcenniejsze. Teraz ja zrobię to jemu. Najpierw go zrujnuję i wdepczę w ziemię. Potem zatańczę na jego grobie...
12.
- Max, tylko pomyśl! Tyle kasy! - Is szczebiotała, rozradowana. Max siedział ponuro na miejscu pasażera i patrzył się na mijane budynki, rozświetlone reklamowymi neonami.
- Zamknij się wreszcie! Słyszałem! - warknął.
Zahamowała z głośnym piskiem opon, po czym zjechała na bok. Odwróciła się do niego.
- O co ci chodzi?
- Jak to o co? To śmierdzi! Cała ta sprawa cuchnie na mile!
Wzniosła oczy do góry.
- Pieniądze, zwłaszcza tak duże, zawsze śmierdzą.
Trzasnął otwartą dłonią w tapicerkę.
- Dobrze wiesz, ze nie o to chodzi!
- Doprawdy? - spytała złośliwie - Więc oświeć mnie, której części nie rozumiem. Nie chcesz forsy, która należy się tobie jak psu miska. Legalnej kasy.
Posłał jej mordercze spojrzenie.
- A może chcesz przegapić szansę dokopania Nicholasowi? Przypomnij mi, dlaczego miałabym darzyć faceta sympatią. To dupek, nie pamiętasz? - zacisnęła zęby na samo wspomnienie, jak po raz pierwszy spotkała eks-sędziego - A może mam ci przypomnieć pewną noc, jak wróciliśmy z tatą wcześniej z wakacji? Mam ci przypomnieć widok dwóch nagich pijanych ciał w gabinecie taty? Chryste, Max, ojciec przez lata mu pomagał. Nicholas doszedł do stanowiska tylko dzięki niemu... A on spał z naszą matką za plecami ojca. I najwyraźniej jeszcze odebrał ci pieniądze!
- I? - spytał po chwili.
- Odmawiając pomocy Amon, sprawiasz, że Nicholas wygra.
Tylko westchnął.
- I co z twoim bratem? Z bratem, którego nigdy nie poznałeś... a mogłeś, gdyby ten sukinsyn miał choć trochę serca i przyznał, że jego własny adoptowany syn wygląda jak twoja młodsza wersja. Teraz jest już za późno.
- Właśnie. Jest już za późno! - wrzasnął - Nie rozumiesz? Po i tak już wygrał! Po co pchać się w to bagno? Po co rozdrapywać rany, skąd go znamy? Chcesz wciągnąć w to rodziców!
- Max! - potrząsnęła nim - Obudź się! Mamy wreszcie okazję dokopania mu. Nie dociera to do ciebie? Jesteś zaślepiony bólem, braciszku. Romans matki nie musi wyjść na jaw. Sam fakt, że ciebie znał, że wiedział o twojej adopcji... to wystarczy.
- Co?! - wyjąkał.
Is westchnęła ciężko. Wreszcie. Wreszcie zaczynało coś docierać do tego zakutego łba.
- Gdybyś ją słuchał, zamiast gapić się na jej biust, to byś wiedział o tym.
Twarz Maxa ozdobił szeroki uśmiech.
- Niczego sobie.. - mruknął z uznaniem.
- Nie wątpię... - skomentowała sucho - I odkąd wydaje się, że do ciebie nic poza tym nie dotarło, wyjaśnię krótko. Ona tak czy siak wystąpi o ponowny podział masy spadkowej, odkąd okazuje się, że na świecie chodzi jeszcze jeden spadkobierca jej brata. Jej to wisi, bo i tak ma gwarantowaną połowę jego kasy. Przy podziale spadku Nicholas podpisał zeznanie, że nie wie nic o innych ewentualnych spadkobiercach. To było konieczne, testament tamtej nadzianej babuni mówił wyraźnie, że dziedziczyć po nim może k a ż d e rodzeństwo. Więc Nicholas popełnił świadome przestępstwo. Złożył fałszywe zeznanie, co więcej, złożył w celu przywłaszczenia sobie części majątku, którą powinieneś odziedziczyć ty. W najgorszym razie dostaniesz połowę z kasy Nicholasa, bo jest jeszcze Vivien, matka Maxa. W najlepszym wypadku dostaniesz całą jego kasę plus odszkodowanie.
- Co jeśli nie był moim bratem? Podobieństwo może być przypadkowe.
- Nie mówiła ci? - zdziwiła się - Sony powiedział, że dokopała się do wszystkich dokumentów. Nie ma żadnych wątpliwości. Macie tego samego biologicznego ojca. Każdy z was trafił do tej samej agencji adopcyjnej, co bardzo ułatwił sprawę Amon. Twój przyrodni młodszy brat poprzez adopcję stał się bratem Amon... - urwała nagle i przyjrzała się Maxowi z zupełnie innej perspektywy - Podoba ci się ta mała.
- Nie żartuj sobie! - warknął - To... moja siostra.
Pokręciła głową.
- Ona była siostra Maxa, nie twoją. Jesteście sobie właściwie obcymi ludźmi.
- Ja i tamten Max też! - burknął - Nie chcę tej forsy.
- Ha! Jakby to cokolwiek obchodziło Amon. Jej nie chodzi o oddanie tobie kasy, to nie instytucja dobroczynna. Ona chce zrobić coś, o czym marzyliśmy od dawna. Jeśli się przyłączymy. Możemy tylko na tym skorzystać. Pomyśl o tym...
- Is... przestań truć. Nie chcę, to chore.
- Co jest w tym chorego? Nie jesteście rodziną, ani w prawnym, ani w biologicznym sensie. Wiec przestać ty truć. Kto wie, co będzie? Może dostaniesz dużo kasy, zemścisz się na Nicholasie i przelecisz tę małą.
Wykrzywił twarz w ponurym grymasie. Nie mógł podzielić się z siostrą niesamowitym wrażeniem, jakie wywarła na nim Amon. Słyszał niesamowite opowieści o niej... i przekonał się na własnej skórze, jak bardzo jest szalona, nieokiełzana i niestety, cholernie inteligentna. Nie chciał mieć jej za wroga. I był tylko jeden sposób na to: stanąć po jej stronie.