Aleksander (Wielki?)

Wszystko nie w temacie.

Moderators: Galadriela, Olka

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Wed Dec 29, 2004 3:45 pm

Z kolei ja chciałam podzielić się z Wami wrażeniami jaki wywarł na mnie "Aleksander". Przyznaję, czekałam na niego niecierpliwie od ponad pół roku, ze względu na Colina Farrella - aktora bardzo przeze mnie cenionego - i reżysera Oliviera Stona, a także dlatego bo postać Wielkiego Zdobywcy fascynowała mnie od dawna. Miałam więc dosyć czasu żeby przygotować się do filmu, przypominając sobie wiele faktów z jego dokonań, kim był, jakimi musiał oznaczał się szczególnymi cechami charakteru ktoś tak młody (został królem w wieku 20 lat) by w ciągu 12 lat móc dokonać podboju 3/4 ówcześnie znanego świata. Ile trzeba mieć w sobie odwagi, wewnętrznej charyzmy, olśniewającej osobowości a nawet okrucieństwa by podziwiali go i pokochali oficerowie, prości żołnierze, by bały się go podbite plemiona i narody. By podobał się kobietom.
No i wreszcie sam film. Najpierw nieprzychylne opinie dochodzące do nas po premierze w Stanach. A ponieważ Europejczycy są inni - możemy wiązać to z naszym wykształceniem, innym odbiorem postaci Aleksandra bo przecież jest nam bliższy - nie wierzyłam tym opiniom do końca. No i wcześniej słyszałam cudowną muzykę Vangelisa - Greka z pochodzenia, bo któż jak nie potomek Ptolemeusza, a nawet samego Aleksandra potrafiłby lepiej oddać poprzez muzykę nastrój tego dzieła.
I teraz gorąco namawiam do oglądnięcia filmu. Można tyle o nim napisać, lecz najważniejsze - nie wierzcie krytykom. Warto zobaczyć go samemu. Dla mnie na zawsze Aleksander będzie miał twarz Colina, najpierw młodziutkiego pobierającego nauki u Arystotelesa, ujeżdżającego z niebywała odwagą swojego konia Bucefała, potem rozpaczliwe uwalniającego się od wpływu uwielbiającej go ambitnej matki (wspaniała Angelina Joline) i wreszcie podziwu godna znajomość strategii wojskowej gdzie sam prowadził i zagrzewał swoje wojska do walki z wielokrotnie większą armią Dariusza III króla Persji, i utorowanie sobie drogi na podbój świata. Turcja, Egipt, wkroczenie do najpiękniejszego miasta Persji Babilonu, nadludzkim wysiłkiem przekroczenie gór Hindukusz i dotarcie do Indii...Zmieniająca się osobowość Aleksandra, jego wiara w swoją boskość, związki z kobietami, marzenia o przyszłości, wreszcie niepotrzebna i do końca nie wyjaśniona śmierć w wieku 32 lat.
Jeszcze raz gorąco namawiam do oglądnięcia filmu, dowiedzenia się czegoś więcej o Aleksandrze Wielkim, władcy któremu hołd przy jego grobowcu składał Juliusz Cezar a na strategii wojskowej wzorowali się m.in. Napoleon i gen. Patton.
Mnie film zachwycił :D

Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Thu Dec 30, 2004 12:48 pm

Niektórzy krytykują sceny batalistyczne w filmie. Szczerze mówiąc nie bardzo wiem dlaczego, bo mnie akurat bardzo przypadły do gustu... Niektórzy krytycy zarzucają Stone'owi, że pod Gaugamelą było zbyt dużo kurzu i nic nie było widać. Ciekawe, swoją drogą, jak mieli biegać po pustynnych terenach bez wznoszenia kurzu, tym bardziej, że podczas kręcenia zdjęć zaczęła się burza piaskowa... Niektórzy twierdzą, że muzyka jest zbyt patetyczna, ale z drugiej strony - jaka powinna być, by pasować do filmu o władcy, który już za życia był czczony jako bóg.
No cóż, dla każdego coś miłego, panie wgapią się w Colina i Bagoasa, zależnie, co kto lubi, panów zaś zachwyci Rosario Dawson, której wdzięków było z całą pewnością więcej niż kilka sekund :wink:
W "Aleksandrze" było kilka rzeczy, które utkwiły mi w pamięci na dobre - "barbarzyński" akcent Angeliny Jolie, postać króla perskiego, Dariusza, podczas bitwy pod Gaugamelą, incydent w haremie, jak i malowane widoki Babilonu czy Aleksandrii :lol:
Krytycy niech mówią co chcą, w końcu za to im płacą, ale chyba nie sposób uznać "Aleksandra" za kompletną porażkę - chociażby ze względu na zdjęcia (nagrodzone na niedawnym festiwalu w Łodzi). Jedno jest pewne - Colin jako Aleksander stanowczo wypada lepiej niż Brad Pitt czy też Orlando Bloom :wink: Rosario również bije na głowę anemiczną heroinę Helenę, a już Angelina nie miała sobie równych :lol: Trzy godziny można wytrzymać bez problemu i ci, którzy jęczeli, że to tak długo, mieli chyba problemy z pęcherzem...
Kto chce poczuć przedsmak Aleksandra, niech czatuje przed telewizorem w godzinach popołudniowych na Jedynce i Dwójce - Telewizja Polska patronat medialny wzięła sobie do serca czy też kieszeni :wink: Również i na płytach DVD firmowanych przez Monolith, które ukazują się na rynku z czasopismami można czasami znaleźć reklamówkę "Aleksandra" - w innej wersji kolorystycznej :wink:
Kogo nie odstrtasza język angielski niech zajrzy na OFICJALNĄ STRONĘ FILMU.
Image

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Thu Dec 30, 2004 2:49 pm

Hmm, do "Aleksandra" podchodziłam podobnie jak do "Troi", na którą ostatecznie... się nie wybrałam :) To za sprawą właśnie krytyków :? Do Troi chyba się już nie przekonam, ale po waszych słowach zaczynam się "nakręcać" w stronę "Aleksandra". Niech stracę (pieniążki :)) pójdę do kina i przekonam się na własnej skórze :)
A był ktoś na filmie "Closer" z Julią Roberts, Natalie Portman, judem Lawem i jeszcze takim jednym aktorem, któego nie pamiętam? :) Ciekawie się zapowiada.

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Thu Dec 30, 2004 3:41 pm

ale chyba nie sposób uznać "Aleksandra" za kompletną porażkę
No porażkę to na pewno nie ale...pisałam już o tym Eli, ale skoro już i tutaj zaistniał podobny temat...
Dla mnie film ten utonął w ględzeniu. Stone zapomniał chyba że w filmie szczególną rolę odgrywają obrazy i zafundował na słuchowisko, rekordy biło okraszone mapkami smęcenie Ptolemeusza oraz patetyczne do bólu zębów, umoralniające mowy Aleksandra przed bitwami. Sam wielki wódz nie jest w stanie wzbudzić- przynajmniej we mnie- podziwu i szacunku bo przez 3/4 czasu jawi się jako rozpieszczony, mazgający się gówniarz któremu przydałoby się potężne lanie. Poza jedną chwilą gdy zwierza się swemu oficerowi na górskim szczycie, nie wiadomo tak na dobrą sprawę o co facetowi chodzi i trudno jest wpatrywać się jak w tęczę w gościa który wlecze na koniec świata coraz bardziej umordowanych żołnierzy a kiedy ci przejawiają mniej lub bardziej słaby protest, zaczyna płakać, krzyczeć i tupać nóżkami.
No przepraszam bardzo :roll: jedne z ostatnich słów starego Ptolemeusza powinny być mottem tego filmu. "Marzyciele bywają uciążliwi dla otoczenia".
Jego sceny z Hefajstionem, mimo wysiłków obu aktorów, ocierają się o komedię, a to wyłącznie dzięki wciskanym im w usta zwalającym z nóg tekstom. Kiedy w końcu biedaczek Hefajstion przetrwawszy osiem lat katorżniczej wędrówki i wojen umiera głupio na tyfus, człowiek nie może pozbyć się zabawnego wrażenia że Aleksander zagadał go w końcu na śmierć.
Aktorstwo...moim faworytem stanowczo jest najmniej przerysowany i najbardziej prawdziwy Val Kilmer jako Filip. Angelina ze swoim syndromem natrętnego "rrr" chwilami szarżuje, a Colin- choć stara się jak może, chwilami zapomina że już nie siedzi w knajpie i zachowuje jak kierowca podmiejskiego autobusu w Dublinie. Rosario ma czym oddychać. A Jared Leto jest śliczny, nic dziwnego że Aleksander go wolał :lol:
"Rękę mistrza" tak naprawdę widać w ostatnich 20 minutach...odrobinę zbyt późno. I choć film jest zdecydowanie lepszy od "Troi" i nie zasługuje na aż taką krytykę ze strony amerykańskich recenzentów, to coś stanowczo nie zaiskrzyło.
Last edited by Lizziett on Sat Jan 01, 2005 6:24 pm, edited 1 time in total.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Thu Dec 30, 2004 7:14 pm

A we mnie zaiskrzyło Lizziett, i to jak - do tej pory nie mogę wyzwolić się spod magii tego filmu. Nie, nie filmu...postaci Aleksandra, uwiarygodnionej przez film. Może właśnie dlatego potrafił mnie zauroczyć, że nie patrzę na walory techniczne filmu tylko skupiam się na samym Aleksandrze, staram się go zrozumieć i pojąć. Wejść w jego osobowość, wnętrze, dowiedzieć się co napędza człowieka, że w tak młodym wieku potrafił tyle dokonać. Przecież ta postać istniała na litość boską, historycy poświęcili mu tyle prac, napisano na jego temat tyle książek. I z tego co wiem, film oddaje wiernie jego charakter. Żyj szybko i intensywnie, realizuj za wszelką cenę własne marzenia, bierz z życia to co najlepsze, umrzyj młodo, niech pamięć ludzka cię wspomina na wieki. To cały Aleksander. I był tym wszystkim o czym piszesz, Lizziett. Wielbiony przez apodyktyczną matkę, pragnącą poprzez syna realizować także swoje ambicje - od której wpływu, jak sądzę chciał się uwolnić uciekając od niej coraz dalej na wschód, a jednak zawsze ją podziwiał. Niedoceniany przez ojca, któremu chciał dorównać udowadniając że jest lepszy - ta jego nadwrażliwość gdy ktokolwiek wspomniał o ojcu. Od najmłodszych lat przygotowywany do roli przyszłego władcy, doskonale wykształcony, z rozbudzonymi przez Arystotelesa marzeniami o poznaniu świata, karmiony dokonaniami wojennymi mitycznych bohaterów, kochany i podziwiany przez najbliższych a przy tym żyjący w poczuciu ciągłego zagrożenia - jak myślicie jaką mógł mieć w tych warunkach osobowość. Był zapewne kompletnie rozchwiany emocjonalnie...I właśnie takiego Aleksandra pokazał nam Colin. Momentami był jak rozkapryszone dziecko – by za chwilę podejmować strategicznie genialne decyzje. Przecież nie można zapominać ile on miał lat gdy zaczynał podboje, ile musiał w sobie mieć uroku, stanowczości i mądrości gdy słuchali go znakomici żołnierze, nawet ci którzy służyli jego ojcu. Czy wymuszał swoje decyzje ? Zapewne. Był despotą i tyranem, powiedzą niektórzy. A może musiał takim być. Pamiętajmy że czasy w jakich przyszło mu żyć to nie biblioteka uniwersytecka. Żył wśród żołnierzy, obracał się pośród dzikich plemion, gdzie życie ludzkie nie przedstawiało wtedy zbyt wielkiej wartości. No i miał marzenia. Czy były to tylko marzenia czy także chore ambicje i tkwił w nim ten niepokój duszy który kazał mu wciąż iść dalej. Widziałam prawdziwego Aleksandra, gdy w bitwie pod Gaugamelą, umazany krwią, z szaleństwem w oczach, sam natarł na Dariusza...i tam w Indiach. Czym się wtedy odznaczał ? Odwagą ? Brawurą ? Kompletnym zatraceniem się ? Zapewne wszystkim po trochu. Czy naprawdę wierzył w wizje o zjednoczeniu plemion i świata, czy była to tylko przykrywka by iść przed siebie. A może miał w sobie duszę odkrywcy i czuł, że niewiele pozostało mu życia ? Nie wiem...
Film trwał trzy godziny a mnie wciąż za mało do poznania jaki był Aleksander. Warto także poczytać opinie na temat filmu na Onecie. Są skrajne. I to także o czymś świadczy.
Nan dzisiaj przytoczyła mi kilka cytatów z prasy zachodniej i to co wypisywali chorzy krytycy. Tam najbardziej ekscytują się związkiem Aleksandra z Hefajstionem i Bagoasem – jakby zupełnie nie znali kultury Grecji w IV w. p.n.e. i nie mieli pojęcia o tym czego dokonał. I ma rację Nan klnąc i zastanawiając się jakie czasy były normalne. Nasze czy ich.....A ja wciąż myślę czy my, nasze pokolenie dorosło do zrozumienia Wielkości Aleksandra gdy czytam coś takiego:

Reviewer Jeffery Westfoff of the Northwest Hearld in Crystal Lake, Ill., wrote "'Alexander' often seems a couple of heartbeats away from turning into a gay porno film."

Philip Wuntch of the Dallas Morning News said, "'Alexander' has aspirations of greatness, hoping to be christened an intellectual super-spectacle for brainy moviegoers. The sad truth is that it will probably numb more brain cells than it will stimulate."

Wuntch notes that in the film, "Alexander prefers the after-hours company of men, considering women to be necessary primarily for reproductive reasons. His true soul mate is boyhood companion Hephaistion [Jared Leto], to whom he says softly, 'I'm nothing without you.' They never exchange an onscreen kiss, but their eyes constantly caress each other.""
Image

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Thu Dec 30, 2004 8:07 pm

No dobrze dobrze, przecież napisałam że amerykańska krytyka jest- pomimo wad filmu- przesadzona. Ten kawałek o gay porno już widziałam, rzucił mi się w oczy na Rottentomatoes gdzie najwyraźniej zawędrowała również Nan.
Jeśli chodzi o ekscytacje biseksualizmem Aleksandra i jego związkiem z Hefajstionem, to Stone sam się podłożył kreując to na łzawy melodramat i zalewając ludzi lawiną gibających się, półnagich tancerzy niewiadomej płci z którymi Aleksander wymieniał czułe uściski i słodkie bleee pocałunki, przyznam że choć osobiście jestem tolerancyjna i nic nie mam przeciwko parom homoseksualnym, to chwilami wyłaziło mi to bokiem.

No i sam Aleksander. Przeczytałam to dziś na filmwebie...
Otuchy nie znajdziemy w ramionach głównego bohatera, który zamiast charyzmatycznym władcą okazuje się wyfiokowaną beksą. Mężczyzny równie roniącego łzy co Aleksander na dużym ekranie chyba jeszcze nie było.
...i nie mogę się z tym nie zgodzić. Jak już wspomniałam, za Chiny Ludowe nie mogłam się domyśleć dlaczego też cały naród gna na koniec świata za gościem który albo się mazgai, albo schizuje, albo obściskuje z innymi facetami, mamy się boi, taty się boi, a przed bitwą gada i gada i gada tak że umarlaka zagadał by na śmierć ( co zresztą mu się udało).

Wiem że życie na dworach w tamtych czasach było istną szkołą przetrwania i wcale nie dziwi mnie fakt że medyk na widok martwego Hefajstiona zaczął z miejsca trząść portkami. Fakt że ktoś umiera w wieku 30 lat na marskość wątroby też nam coś chyba mówi o stylu życia Aleksandra. Ale trudno nie przewrócić oczami patrząc na wizję świata rządzonego przez stado zakompleksionych, rozhisteryzowanych, psychopatycznych kazirodców.
Ejże...na pewnoe tak było?
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Thu Dec 30, 2004 9:11 pm

A jednak poszli za nim na koniec świata Lizziett...więc albo Stone się mylił co do osobowości Aleksandra (lecz on opierał się na przekazach Ptolemeusza) albo król miał jeszcze inne cechy, których w filmie nie pokazano lub nie dostrzegliśmy ich.
Ok, zejdźmy w tych homoseksualnych tematów, chociaż moim zdaniem niewiele ich tam było by aż tak bardzo szokowały, chociaż Ptolemeusz powiedział "pamiętam uwagę Bagoasa, że miłość zniewoliła Aleksandra tak samo jak poszukiwanie końca świata".
Może faktycznie Stone oddałby większą przysługę Aleksandrowi gdyby uwypuklił jego związki z kobietami. Zupełnie nie pokazanej w filmie Barsine (starszej o siedem lat), kochance towarzyszącej mu przez sześć lat wędrówki, z którą miał syna - przez ten czas nie było przy nim Hefajstiona - oddalonej po urodzeniu dziecka gdy król poznał i zakochał się w 16-letniej Roksanie, córce wodza jednego z plemion. I wreszcie Statire - córce Dariusza III, poślubionej tylko wyłącznie by dała mu syna. Wszystkie pochodziły z Persji czego oczywiście nie mogli darować królowi oficerowie i arystokraci macedońscy uważających podbite ludy za barbarzyńców.
"Kobiety przyciągają mężczyzn do domu" - to słowa Aleksandra. Sądzę jednak, że żadna z nich nie wywarła na niego takiego wpływu by potrafiła zatrzymać go w tym postępującym szaleństwie.

Kto zmarł na marskość wątroby, Aniu ? :shock:
Last edited by Ela on Thu Dec 30, 2004 10:23 pm, edited 2 times in total.
Image

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Thu Dec 30, 2004 10:06 pm

Ja jeszcze nie byłam na ''Aleksandrze'' , ale podrepczę jutro :mrgreen: (taka mała dygresja-znów nie sama la la :cheesy: )... 8)

No już, wracam do istoty tematu...
Filmu nie oglądałam, ale moi znajomi coś- nie- coś mi opowiadali, więc wiem czego się spodziewać. Poza tym nie sądzę, by pod względem technicznym film Stone'a odbiegał od Troi. Po Troi byłam zdecydowanie zawiedziona(czego się spodziewałam, skoro wystawili Orlando na pierwszy plan :? ), a tu pomyślałam, iż powinno być lepiej-w końcu w roli głownej sam Colin (pamiętamy ''Telefon'' Elu, co ? :P ).
Opinie widzów i krytyków zawsze będą podzielone. Co do mojej recenzji to już czuję, że się będę czepiać, bo ja generalnie nie lubię typowych amerykańskich, superprodukcji :roll: Ale idę, bo KOCHAM starożytną historię...
A biografię Aleksandra znam jak własną kieszeń (choć pewno Lizziett bije mnie na głowę w tej kwestii :wink: :D ). Polecam lekturę ''Aleksander Wielki'' autorstwa Petera Green'a. Może jestem staroświecka, ale żaden film nie zastąpi książki 8)
A moja właściwa opinia jutro.

P.S. Moc buziaków i wystrzałowego sylwestra dla wszystkich ! :cmok: a to mi najbardziej przypomina fajerwerki :arrow: :tomato:
:mrgreen:
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Fri Dec 31, 2004 12:51 am

Nie, Lizziett, Nan zawędrowała na f4f. I być może wykazuję się fatalnym gustem, ale mnie film podobał się szalenie, zresztą od dłuższego czasu katowałam otoczenie moją manią, wykorzystując okienka szkolne na szalenie inspirujące dysputy historyczne o Aleksandrze, a moje maniactwo osiągnęło szczyt cudem niemal na przed-próbnej maturze z historii znajdując temat o Persach i Grekach (co do Elowego Napoleona i Cezara, o których była wzmianka wcześniej - ktoś usiłował zażartować sobie, że już w pracy o Napoleonie nie udałoby mi się nic wcisnąć o Aleksandrze... Aż pożałowałam, że nie było tam żadnego tematu o Napoleonie, bo możnaby to tak cudownie połączyć :wink: )
Aleksander stał się dla mnie kimś bliskim i faktycznie wielkim, a sposób jego przedstawienia przez Colina przypadł mi do gustu i teraz nie pozwolę, żeby jakiś amerykański bałwan zniszczył mój stosunek. Być może to porywanie się z motyką na słońce, ale reputacji Aleksandra-filmu też zamierzam bronić do upadłego :wink: Mówią, że Stone skopał film i spłycił Aleksandra i jednocześnie rozwodzą się nad homoseklualizmem, robiąc z igły widły... No rany, gdzie sens gdzie logika. Pomimo mojego uznania dla Filipa i jego osiągnięć, to jednak nie darzę go aż taką sympatią. I przynajmniej w jednym Aleksandrowi nie udało się pobić ojca...
Aleksandrowi od najmłodszych lat kładli do głowy, że jest potomkiem i Achillesa, i Herkulesa (nawiasem mówiąc obu panów uważam za półgłówków, ale to już inna sprawa), a Achilles od samego początku trąbił, że on biedny ma krótkie życie i wielką sławę. Olimpias wmawiała mu, że jest taki sam a nawet większy od Achillesa, więc pragnienie sławy i uznania, które gnało go aż do samego końca, było w jego wypadku całkowicie normalne. Wiadomo, w jaki sposób w Macedonii przejmowano władzę, Azja stanowiła kres ówczesnego świata, była wszystkim, o czym marzył Aleksander. Egoista (pokaż mi króla, który nie jest egoistą!), zapatrzony w siebie, bezwględny i pamiętliwy, nawet szaleniec - ale za to z jaką klasą! Czy jakiemuś innemu dowódcy udałoby się zapędzić armię 10 tysięcy mil od domu, wyruszyć z kraju z pustą kieszenią by później utworzyć imperium, jakiego później już nie było? Może i niepozorny z wyglądu, ale z całą pewnością wielki duchem, nawet jeśli był wariatem. Historia składa się tylko z wariatów, bo normalni ludzie są zbyt normalni by do niej przejść. Udało mu się skłonić tylu ludzi, by podążyli za nim, ale dlaczego mu się to udało? Bo wierzył w siebie i w to, co robił, a to, że go czcili - ba. Proskynesis, dla Persów normalne, dla Hellenów zabawne i jednocześnie głupie, ale czytając o tym miałam wrażenie, że to właśnie oni, Helleni, nie rozumieli, że było to potrzebne, w przeciwieństwie do Aleksandra. A że sprzyjało to również jego prywatnym zamiarom...
Ktoś twierdził, że Aleksander cierpiał na kompleks Edypa, gdzieś ktoś rozwodził się, jak to pasuje pod Freuda... Barsine była starsza, i choć romans z nią trwał tak długo, Aleksander nie ożenił się z nią. A może właśnie dla tego. Małżeństwo z Roksaną jest owiane mgiełką tajemnicy - miłość czy polityka, choć jak dla mnie to drugie, jego dwa późniejsze małżeństwa też polityczne - córki dwóch Wielkich Królów, zabezpieczenie na całej linii. Może Aleksander nie ożenił się z Barsine bo kochał, nie kochał, pal licho, coś do niej czuł, a troskliwa mamusia i historia jej związku skutecznie mogła odstraszać.

No cóż, po obejrzeniu Aleksandra postarałam się wyłapać to, co nie zgadzało się z tym, co wiem ja i krótko mówiąc - warto było pójść chociażby dla tego wyłapywania błędów, bo to jest świetna zabawa...

To tyle, moje skromne zdanie. Zaraz dostanę oficjalny nakaz zjeżdżania z komputera...

PS: Eluś, pisałam ci o Graniku - pamiętajmy, że Ptolemeusz czasami pisał pod Aleksandra... :wink: Dobrze, że Stone nie wybrał właśnie tej pierwszej bitwy z azjatyckiej epopeji, która była tak niepewna, a skoncentrował się raczej na Gaugameli.
Image

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Fri Dec 31, 2004 10:38 am

Egoista (pokaż mi króla, który nie jest egoistą!), zapatrzony w siebie, bezwględny i pamiętliwy, nawet szaleniec - ale za to z jaką klasą!
A jednak poszli za nim na koniec świata Lizziett...więc albo Stone się mylił co do osobowości Aleksandra (lecz on opierał się na przekazach Ptolemeusza) albo król miał jeszcze inne cechy, których w filmie nie pokazano lub nie dostrzegliśmy ich.
Ano właśnie. Wiele się w nim mogłam dopatrzyć tylko nie klasy. Może z wyjątkiem sceny z księżniczką Statire. Podobnie sprawy się mają z jego geniuszem wojskowym, którego świadkiem byliśmy raz...pod Gaugamelą. I na tym koniec.
Burzył i wznosił miasta, zakładał biblioteki, pielęgnował kulturę, przyczyniał się do rozwoju nauk...widziałaś w filmie to wszystko? Bo ja nie. Zostało rzucone, ot tak, mimochodem, w jednej ze smętnych gadek Ptolemeusza. Pasji też jakoś zbyt wiele nie mogłam się tam dopatrzeć a wizja Aleksandra jaką wyniosłam z kina to coś pośredniego pomiędzy płaczliwym fircykiem a rozkapryszonym przedszkolakiem ryczącym wniebogłosy i tarzającym się po podłodze supermarketu bo mama nie kupiła mu wymarzonej zabawki. Przy scenie gdy gromko op...swoich żołnierzy tuż przed bitwą w buszu indyjskim, trzęsłam się ze śmiechu a ze mną cały rząd.
Problem polaga chyba na tym że Stone sam nie wiedział co chce pokazać- wielkiego wodza, zdobywcę, idealistę, czy nieszczęsnego młodzieńca w otoczeniu toksycznej rodzinki rodem z nowomodnych poradników amerykańskich. Padło na to ostatnie. Niestety.
Ok, zejdźmy w tych homoseksualnych tematów, chociaż moim zdaniem niewiele ich tam było by aż tak bardzo szokowały
Nie twierdzę że szokowały. Żadna to nowina że młodych przywódców i ich oddanych generałów bardzo często- i nie tylko w starożytności- łączyła bardzo silna, specyficzna więź często podszyta erotyczną fascynacją ( OT- czy nie taki wątek wykorzystują twórcy pewnych ff w odniesieniu do Maxa i Michaela?). Szkoda tylko że Stone postanowił pokazać to w konwencji rodem z "Niewolnicy Isaury" albo innego arcydzieła filmografii argentyńskiej.
Kto zmarł na marskość wątroby, Aniu ?
Aleksander. Wdg najnowszych badań.
Nie, Lizziett, Nan zawędrowała na f4f. I być może wykazuję się fatalnym gustem, ale mnie film podobał się szalenie
Ależ ludzie. Zachwycajcie się czym chcecie. Nie jestem osobą która lekceważy cudzy gust dlatego tylko że nie podziela zachwytu drugiej osoby.
De gustibus non disputantum est :wink:
Nie twierdzę, że film był kompletną porażką, albo że wogóle mi się nie podobał, było tam sporo scen zapadających w pamięć i w przeciwieństwie do "Troi" naprawdę wyczuwało się w nim aurę egzotyki i niezwykłości. Szkoda tylko że zamiast pełnego pasji, oszałamiającego charyzmą człowieka zobaczyłam w nim pociągającego nosem, rozkapryszonego chłopca.
Nie było- jak zapowiedziała Olimpias - drugiego wodza tak wspaniałego jak Aleksander. Ilu było takich którzy za najwyższy zaszczyt poczytywali sobie tytuł jego potomka? Ilu innym udało się podbić połowę świata? Wielki- niezaprzeczalnie- człowiek zasługiwał na wielki film. Nie wiem co tak naprawdę zawiodło- reżyser, scenarzysta czy aktor ( starał się starał) ale podejrzewam jednak że to pierwsze i drugie, nie pozostawiając Colinowi pola do manewru i pokazania geniealnego, nieustraszonego wodza któremu nieobce były ludzkie słabości. Powstał zlepek samych słabości. Innymi słowy- podejrzewam że ludzie którzy nie czytali nigdy nic na temat Aleksandra po wyjściu z kina przez długi czas będą zachodzić w głowę dlaczego u licha człowiek ten nosi przydomek "Wielki".
Po Troi byłam zdecydowanie zawiedziona(czego się spodziewałam, skoro wystawili Orlando na pierwszy plan
A wiesz, ostatnio Kurpiewski w Newsweeku chyba pisał o filmach 2005 roku m.in o najnowszym filmie Scotta o wyprawach krzyżowych, prorokując że pewnie będzie udany biorąc pod uwagę talent Scotta i fakt że główną rolę gra Orlando Bloom, który- cytuję:

"Dobrze sobie radzi w rolach kostiumowych, w przeciwieństwie do Colina Farella".

Nie będę się powtarzać z tym gustem :wink: inna sprawa że Scott raczej nie będzie skłaniał swych aktorów do nadekspresji święcie wierząc że w dawnych czasach ludzie miewali pernamentne odchyły wobec czego przez większość czasu powinni pluć, wrzeszczeć i miotać się jak dzikie zwierzęta ( Angelina i jej łono co wydało zemstę natychmiast przychodzi na myśl 8) )
Last edited by Lizziett on Fri Dec 31, 2004 4:04 pm, edited 1 time in total.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Fri Dec 31, 2004 3:17 pm

Nie widziałem jeszcze "Alexandra", ale jeśli będzie co najmniej tak dobry jak "Troja", to warto go zobaczyć.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Sun Jan 02, 2005 8:47 pm

Właśnie wróciłam z Aleksandra, więc dorzucę swoje 3 grosze. Chciałabym nie przeczytać tych wszystkich recenzji na temat filmu. Chciałabym nie wiedzieć o błędach twórców i nie zwracać na nie uwagi. Chciałabym pójść na ten film, jak na każdy poprzedni film historyczny, nie znając faktów i cieszyć się pięknymi zdjęciami, wspaniałą muzyką i tym romantyzmem (a co niby wciągnęło mnie do Roswell ;)), który kiedy się o nim zapomni znów wkracza na ekran. Ale przeczytałam wypowiedzi krytyków. Po raz pierwszy zdażyło mi się również sięgnąć po inne źródła i dowiedziałam się na temat życia Aleksandra tyle, na ile umożliwiły mi książki szkolne. Przez co po raz pierwszy, film historyczny odbierałam na poziomie innym niż tylko audio-wizualny. :)
Nie powiem, że się zawiodłam - to zbyt mocne słowo. Ale rozczarowałam się. Zobaczyłam Aleksandra, który kochał, był odważny, walczył. Ale to zbyt mało by nazwać go Wielkim, bo reżyser skupił się bardziej na jego chłopięcej stronie. Pokazał człowieka, który niemal całe życie uciekał przed matką, a i tak mu się to nie udało. Pokazał nam piękną romantyczną miłość na miarę hollywodzkiej codzienności, podczas, gdy w tamtych czasach było jej mniej niż więcej. Niemal 1/3 filmu poświęcona była związkowi Aleksandra i Hefajstiona. W porządku, może i się kochali, ale reżyser uczyniłten wątek jednym z najważniejszych, a przecież w tamtych czasach homoseksualizm był na porządku dziennym. Aleksandra nie bez powodu nazwano Wielkim. Dla swoich przyjaciół, żołnierzy był ucieleśnieniem bóstwa. Tymczasem na ekranie widzieliśmy człowieka pełnego wad, który nierzadko poepłniał błędy. Nikt nie jest doskonały, nie był taki również Aleksander, przyznaję, ale na ekranie jego wielkość sprowadzała się do pokazania jego waleczności w bitwach i opowieści starego człowieka. Patrząc na obraz Stone'a zastanawiam się, jakim cudem Aleksander podbił niemal cały ówczesny świat będąc tak zwyczajnym człowiekiem.

P.S. Dorzucę się do innej beczki :mrgreen: Oglądaliście film "Anna i król"? Mnie bardzo się podobał i mam przeogromną ochotę poczytać o życiu Anny i dowiedzieć się czegoś więcej. A może lepiej nie? :roll: Zważywszy na doświadczenie z Aleksandrem, może lepiej nie znać faktów :shock:

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Sun Jan 02, 2005 9:31 pm

Ech Olka, nic dodać nic ująć :wink: Wcześniej myślałam że ta cała krytyka filmu bierze się stąd, że Stone komuś podpadł a reszta powtórzyła za tym "kimś" jak chór grecki. Teraz jednak widzę że- chociaż na pewno przesadzona- jest ona uzasadniona. Wychodząc z kina nie mogłam uwolnić się od myśli: tylko tyle? Tylko tyle? To miał być ten wspaniały, niezwykły człowiek? To? Facet którego życiowe osiągnięcia zdają się ograniczać do jednej zwycięskiej bitwy, triumfu w Babilonie i rzuceniu się konno na słonia? Gdzie ten olśniewający charyzmą i półdzikim urokiem mężczyzna który aż wrze od pasji, namiętności, żądzy władzy/zdobyczy/odkryć/przygód? Gdzie ten błysk w oku? Czy to możliwe żeby tylu ludzi ruszyło na koniec świata za tym pozbawionym ikry chłopcem?
Widocznie naprawdę trudno zrobić jest film o bohaterze. Dawniej podawano ich w ciężkostrawnej wersji posągowej, teraz- odziera się ich z wielkości i chwały. Szkoda.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Mon Jan 03, 2005 2:56 am

Jakże trafnie zwróciła na to uwagę Nan. :uklon:
Nie zauważyłyście dziewczyny pewnej rzeczy, że może Stone celowo nie zatytułował filmu Aleksander Wielki, bo może tylko poprzez mity i legendy, kreowanie własnego wizerunku, Aleksander stworzył siebie według własnych wyobrażeń na potrzeby przyszłych pokoleń? Że to on sam chciał siebie takim widzieć ? Ten chłopiec na początku miał ikrę, mnóstwo uroku i charyzmy - ja takim go widziałam, i historycy piszą tak o nim. Miał marzenia, wizje, nadzieje. Przestrzegał kodeksu honorowego, dotrzymywał słowa. To potem, w miarę upływu lat, diametralnie zmieniała się jego osobowość, psychika - skutki i następstwa znamy wszyscy. Może powinniśmy się zastanawiać co się stało, dlaczego ten wspaniały, pełen męstwa, pragmatyczny chłopak, tak szybko zmienił się w okrutnika, despotę...dlaczego tak strasznie pił. Dlaczego po kolei pozbywał się wszelkich swoch złudzeń. To przecież Aleksander powiedział Ptolemeuszowi, że człowiek pozostaje najbardziej samotny ze swoimi mitami. Być może to był ciężar którego nie potrafił unieść. I może takim widział go Stone, pokazując nam zwykłego, nieszczęśliwego człowieka którego przygniotła sława. Ten symboliczny orzeł towarzyszący w filmie Aleksandrowi. Może to my chcemy go inaczej postrzegać niż faktycznie był. Boże, jak tkwi we mnie i uwiera ten film.
Image

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Mon Jan 03, 2005 3:52 am

O Aleksandrze nie pisali jedynie jego "fani". Tak, jak o Jezusie nie pisali jedynie chrześcijanie. Aleksander nie został Wielkim jedynie w spuściźnie swoich poetów i wielbicieli, którzy chcieli go widzieć wielkim lub jedynie tak go uwieczniali, na własną prośbę władcy. Podbił niemal cały ówczesny świat - to jest fakt historyczny, opisany nawt przez jego wrogów, który świadczy o tym, że wielkość Aleksandra, nie była jedynie jego wizją dla przyszłych pokoleń. Może i Stone celowo uszczuplił jego imię w tytule filmu. Może nie przypadkowo zrobił z niego "ciapciaka" mówiąc kolokwialnie. Ale uważam, że biorąc się za film historyczny należy się trzymać historii. Fakt, Stone nie zmienił wydażeń, ale moim zdaniem również Wielkości Aleksandra nie można dobrowolnie interpretować. Jak to powiedziano w jednej z części "Ojca chrzestnego": "Władzy się nie otrzymuje, władzę się zdobywa" (mniej więcej ;)). Interpretując te słowa dosłownie, Aleksander, co prawda odziedziczył tron, ale w rzeczywistości by go utrzymać musiał być potężnym człowiekiem, musiał o niego walczyć. Musiał być kimś wspaniałym by przez 8 lat porywać swych żołnierzy do boju. By mu wierzyli i się nie zbuntowali. Musiał być Wielki za życia, a nie jedynie na papierze, po swojej śmierci.
Nie zaprzeczam, że stał się człowiekiem butnym, przez co w końcu podpisał na siebie wyrok. W końcu nawet jego najwierniejsi przyjaciele zdradzili go lub przynajmniej przestali rozumieć jego wizję. Aleksander ich zmęczył, jak to doskonale ujął Hopkins. Przestali go cenić. Ale w swoim filmie Stone nie pokazał za co mieliby go podziwiać na początku. Dlaczego tak mu zaufali, dlaczego skoczyli by za nim w ogień? To właśnie Stone pominął. Mam wrażenie, że wyciął z życia Aleksandra dowody jego wspaniałości by zastąpić je nieustającym wahaniem bohatera, miłosnymi zabawami i innymi, tak modnymi w świecie hollywood bzdurkami. Zaoferował nam w zamian obraz chłopca, który w miarę upływu czasu nadal nim pozostaje. Chłopca mężnego, ale nie Wielkiego. Napewno fakt bycia władcą przytłaczał Aleksandra, ale to tylko jeszcze bardziej pokazuje, jak bardzo Wielki być musiał potrafiąc zamaskować swe obawy i cierpienia. Ukryć je przed pobratymcami i pognać ich na koniec świata. Kto poszedłby za tak normalnym Aleksandrem, jakim pokazał go Stone? Reżyser celowo zrobił film o Aleksandrze, ale wcale nie takim wielkim? W porządku. Zrobił więc film o przeciętnym władcy, jakich wielu rządziło na tym świecie. Chyba lepiej by postąpił, gdyby wybrał któregokolwiek z nich na bohatera swojego filmu. Uważam, że mając w ręku wspaniały scenariusz napisany przez historię nieco go przeinterpretował. Po prostu mając na szali z jednej strony przerysowaną przez wieki wspaniałość tego człowieka, zamiast dorzucić do drugiej jego ludzką stronę, tak by waga pozostawała w równowadze, Stone przedobrzył w drugą stronę. I tak powstał Alexander nieWielki, Aleksander pospolity. Aleksander.

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Mon Jan 03, 2005 1:51 pm

To że ktoś w tamtych czas strasznie pił, nie było żadnym wielkim wydarzeniem. Dziwne byłoby gdyby był abstynentem :wink: od uczty do uczty, od jednego pijaństwa do drugiego...tak upływało życie na dworach. Aleksander nie był naiwnym, wrażliwym młodzieńcem, tylko zimnym, wyrachowanym politykiem z głową na karku. Przed zrównaniem z ziemią Teb zwrócił się do Związku Helleńskiego z prośbą o decyzję, z góry przewidując jaki będzie wyrok. Rada zadecydowała o zagładzie miasta a Aleksander miał niby czyste rączki. Stone mógł pasję i ambicję wodza zrównoważyć ludzkimi słabościami, by ludzie zobaczyli w nim kogoś więcej niż wspomnianego "kolosa" ( co w odniesieniu do filmu brzmi zabawnie) ale przedobrzył.

Owszem HISTORYCY piszą o nim jako kimś wielkim, kimś komu nie brakowało przysłowiowej ikry. Ale w FILMIE STONE'A nigdy jej nie miał- przynajmniej ja tego nie widziałam. Od początku był mazgajowatym, płaksiwym chłopcem, który od czasu do czasu pozwalał sobie powrzeszczeć na tatę albo mamę histerycznym głosem. Królem został bo zapobiegliwy Hefajstion w odpowiedniej chwili włożył mu koroną na głowę- on sam po nią nie sięgnął, a wręcz wydawał się przerażony. 3/4 filmu wypełniają jego płaczliwe monologi, schizy, wariactwa, damskie i męskie romanse i konflikt z matką. Wielkości w tym jest na lekarstwo.
Przeglądając polskie recenzje w naszej prasie codziennej i filmowej wciąż natrafiam na recenzje zarzucające Stonowi kardynalny błąd obsadowy- powierzenie roli Farellowi który owszem "ma sporo młodzieńczego wdzięku" ale "charyzmy za grosz". Ale ja w dalszym ciągu uważam, że to nie aktor zawinił ( choć brak tego błysku szaleństwa i geniuszu w oku) tylko koncepcja reżysera.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Mon Jan 03, 2005 7:37 pm

Jak to jest, że tę postać tak różnie postrzegamy. :D W wywiadzie Colin powiedział o Aleksandrze jako wielkim marzycielu. Że co prawda kochał Hefajstiona ale tak naprawdę nie miał dla kogo żyć, nic go w życiu nie cieszyło, nie dawało mu osobistej satysfakcji, nigdzie nie zagrzał miejsca na tyle długo, żeby odnaleźć wewnętrzny spokój. Ta jego charyzma brała się z młodzieńczego uroku, utopijnej wizji tworzenia świata i tym porwał innych za sobą. I ja to wszystko w filmie wiedziałam - dla mnie właśnie taki był Aleksander - w scenie przed bitwą pod Gaugamelą gdy dodawał swoim żołnierzom otuchy, jego szaleńcza odwaga w czasie bitwy, a nawet w chwilach z matką, w których choć wyrywał się spod jej wpływów, nie ptrafił się jej oprzeć. Charyzma i magia bohatera nie zawsze kojarzy się z posępną dumą i pięknym charakterem jaki stworzył Russell Crowe w Gladiatorze. Czasami ma w oczach dzikość i nieokiełznanie Colina Farrella, a płacz (nie mazgajstwo - nie bądź niesprawiedliwa, Aniu :wink: ) i poddawanie się nastrojom to przecież także ludzka cecha. Wydaje mi się, że Colin stworzył Aleksandra przystającego do naszych czasów, który nie zawsze musi być bez skazy i "Wielki".
Image

User avatar
Milla
Zainteresowany
Posts: 411
Joined: Fri Apr 09, 2004 12:08 am
Location: Łódź
Contact:

Post by Milla » Mon Jan 03, 2005 11:37 pm

Hmmm... Ela przyciągnęła mnie tu za uszy, ale zastanawiam sie czy oby na pewno chce usłyszeć moją opinię o tym filmie. Film owszem widziałam i bardzo mnie rozczarował, a wspomnę tu, że nie przepadam za tymi wielkimi produkcjami typu Braveheart, Gladiator, czy Troja (przy czym Troja to zupełne dno, bo dwa pierwsze choć nie jestem ich fanką, to uznaję ich wartość). Tak więc przykro mi Elu, ale muszę się zgodzić z Olką i Anią. Ten Aleksander nie był wielki i odniosłam nieodparte wrażenie, że było tak wbrew intencjom reżysera. :roll: Władca, bo władca, ale na pewno nie wielki. Kocham historię i za każdym razem kiedy czytałam o Aleksandrze Wielkim, czytałam o człowieku, który swoją osobowością, siłą i charyzmą powiódł za sobą tysiące ludzi. Niestety nie zobaczyłam tego na filmie. Napisałaś Elu, że Colin stworzył Aleksandra przystającego do naszych czasów. Tak. I w tym właśnie cały problem, bo Aleksander nie powinien przystawać do naszych czasów. A człowiek z naszych czasów nie miałby szans osiągnąć tego, co osiągnął prawdziwy Aleksander. Taki zwykły człowiek. Nie bohater, nie wielki władca. Zwyczajny człowiek.
"Największy ze wszystkich błędów to dojście do przekonania, że nie popełnia się żadnego." - Thomas Carlyle

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Wed Jan 05, 2005 12:36 pm

A ja jeszcze dodam, że jednak taki Aleksander nie był zamierzeniem reżysera. Można o tym poczytać w recenzji, którą znajdziecie w "Kinie" :) No, ale uznajmy, że to nie wywiad i oststecznie nie są to czarno na białym słowa reżysera. Ale chyba nie kłamali by w tak prestiżowym magazynie :roll: Zapomniałam wcześniej dodać, że nie podobało mi się również zakończenie. Przeciez do dziś nie wiadomo, czy Aleksandra otruto. W tamtych czasach nie znano wolnodziałających trucizn, a jak wynika z zapisków po wypiciu wina Aleksander, co prawda źle się poczuł, ale na drugi dzień wszystko było w porządku. Przez kilka(naście?) dni również nic się nie działo i dopiero po którejś z kolejnych nocy, która upłynęła w męczarniach gorączki i majaczeń umarł.

Porzucając nieco poważny ton powiem, że było coś, co mi się w "Aleksandrze" bardzo podobało! Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam hollywoodzką megaprodukcję, w której aktorzy nie mieli śnieżnobiałych zębów! I nie mówię tu o celowej charakteryzacji bezzzębnych babć, czy bezdomnych. Mówię o naturalnej "bieli" ząbków. Taki szczegół, a cieszy :lol:

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Thu Jan 06, 2005 3:23 pm

Teraz ja. Jak myślicie - kogo poprę?

Wielkość Aleksandra według Stone'a znakomicie wyraża owa komiczna scena w babilońskim pałacu, kiedy to księżniczka nieco się pomyliła w rozeznaniu, kto jest Olkiem :wink: Ten człowiek spośród innych wyróżniał się tylko tym, że to właśnie on dowodził i miał chorą ambicję... Gdzie ta wielkość? Ja widziałem ją tylko, jak dosiadł Bucefała i przed bitwą z Dariuszem.

Stone zrobił z geniusza i tyrana - pijanego marzyciela uciekającego przed mamusią pod stopy słonia... We mnie nie wzbudził ani respektu, ani nienawiści. Nie przekonuje mnie też owo marzycielswto - podpisuję się obiema rękami pod podsumowaniem Ptolemeusza - "marzyciele bywają uciążliwi dla otoczenia". Jedyne co we mnie wzbudził Megas Alexandros, to politowanie. Postać tragiczna - ale nie w sensie antycznym. Tragiczna, czyli taka, że ręce opadają...

I jak to się ma do Aleksandra historycznego, porównywanego do Hitlera?
Znacznie lepiej zaprezentowała się demoniczna Olimpias. I ten jej akcent... Rrrr :devil:

Biedny Hefajstion - zagadany na śmierć :cry:
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 37 guests