A jednak wciąż tu jesteś. Zaprawdę, zasłużyłeś na swój tytuł, Wieczna zrzędo

.
Cóż, miło było sobie przypomnieć pierwszy odcinek. I bladość Kathy - ja wam mówię, to nie jest normalne, makijażystom tego serialu chyba trochę odbijało w tym czasie.
Heh, pierwsza scena z główną bohaterką i doktorkiem to oczywiście rozpoczęcie z jajem, żeby nowi widzowie od razu się zainteresowali serialem. Ciekawy chwyt. I działa

. Daje też okazję do nastepnej sceny, gdy panna Grey dowiaduje się kim doktorek jest. I do następnych, gdy on jest stroną atakujacą, a ona zostaje zepchnieta do obrony, choć tak naprawdę obronić się nie chce. Ha, sprawdzony sposób na dobry romans. Większość Harlequinów bazuje na tej zasadzie (nie pytajcie mnie skąd wiem

). Swoją droga uważam, że Meredith (ha, przypomniałem sobie jej imię) puszcza świetne minki, gdy tak próbuje być powazna i stanowcza, ale nie może się oprzeć czarowi doktorka (hmm, Dereck, Derek ... jakoś tak).