HOTORI - oto odpowiedź na wasze pytanie: Jackson - EARTH SONG... tak.. pamiętam...
Presley... BA! No przecież w telewizji pokazywali go tylko do pasa

pamiętam ten moment w Foreście Gump'ie

Takie filmy bezbłędnie wyciągają co ważniejsze na światło dzienne... to drżenie głosu, piękna barwa no i jak by nie było.. papuśny i kochany był! ech... no i potrzeba wiary w jego istnienie.. wersje o kosmitach

To jest najlepsze

no i Graceland, różowe cadilaki, nabijane ćwiekami kurtki i ten kędzior czy jakkolwiek to zwać na głowie... no i przede wszystkim ten stary, dobry, kalsyczny rock'n'roll... Legenda domknięta narkotykami, lekami i chyba do tego alkoholem...
No właśnie. Czy zawsze jest tak, że legenda kończy się tragicznie? czy tak zawsze musi być? Joplin, Doorsi, nawet z młodszego pokolenia Cobain, lider INEXS, wcześniej Presley... presja środowiska, popoularności? Słaby charakter? Za duże obciążenie psychiczne i fizyczne?
ps. rzeczy oczywiste najtrudniej zauważyć...

"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "