Asiu, w tej zakręconej liczbie nie ma ani jednego ani drugiego. Były na komnacie, ale już straciłam nadzieję na komnatę, więc trzeba będzie drugi raz pisać. Ale ja dzisiaj myślę o czym innym... nieco...
Anggun "Snow On The Sahara"
Only tell me that you still want me here
When you wander off out there
To those hills of dust and hard winds that blow
In that dry white ocean alone
Lose out in the desert
ou are lost out in the desert
But to stand with you in a ring of fire
I'll forget the days gone by
I'll protect your body and guard your soul
From mirages in your sight
Lost out in the desert
You are lost out in the desert
If your hopes scatter like the dust across your track
I'll be the moon that shines on your path
The sun may blind our eyes, I'll pray the skies above
For snow to fall on the sahara
Just a wish and i will cover your shoulders
With veils of silk and gold
When the shadows come and darken your heart
Leaving you with regrets so cold
Lost out in the desert
you are lost out in the desert
If your hopes scatter like the dust across your track
I'll be the moon that shines on your path
The sun may blind our eyes, I'll pray the skies above
For snow to fall on the sahara
If that's the only place where you can leave your doubts
I'll hold you up and be your way out
And if we burn away, I'll pray the skies above
For snow to fall on the sahara
Słowo wprowadzenia... Kolejna piosenka typu "posłuchaj-przeczytaj-nie-odwrotnie". Namiary na nią dostałam od nieocenionej Janety (jeszcze raz wielkie dzięki), i mogę powiedzieć z całą odpowiedzialnością i świadomością, że Anggun jest rodzajem mojej panacei... Jest w niej coś, co pozwala mi się uspokoić, szczególnie pod koniec...
Teks piosenki kojarzy mi się z obietnicą, z przyrzeczeniem miłości... (a z czym innym swoją drogą może się kojarzyć. ) Śnieg na Saharze... Możliwe...? A może cud? W końcu cuda się zdarzają...
Zagubieni wśród piasku, wśród tysięcy jednakowych wydm, gdzie po horyzont ciągnie się pustynia... Bez żywej duszy oprócz nich... Obietnica opieki, nieco irracjonalne, ale przecież piękne... Ochronię cię przed wszystkim, ochronię cię przed złudnymi obrazami, które wciąż się pojawiają, i znowu, i znowu... I gdy stracisz nadzieję, że jeszcze odnajdziemy drogę do domu, wtedy ja stanę się twoim księżycem i oświetlę ci ścieżkę. I gdy słońce nas oślepi, będę się modlić o śnieg... Może moje modlitwy zostaną wysłuchane... I gdy ciemność zakradnie się do twojego serca i zapanuje tam chłód, ja je rozjaśnię i ocieplę...I gdy w końcu pozbędziesz się strachu i niepewności, będę razem z tobą. I gdy słońce nas pokona, będę sie modlić o śnieg...
Ale przecież nie trzeba być na Saharze... Pustynią może być środek miasta. Nawet jeśli wszystko będzie źle szło, ja będę przy tobie. Nawet jeśli będziesz wątpić w to, że uda nam się być, ja będę przy tobie. Nawet, jeśli wszystko sprzysięgnie się przeciwko nam, nawet, gdy śmierć zajrzy nam w oczy, nawet gdy wszyscy się od nas odwrócą, nawet, gdy stracisz wiarę we wszystko łącznie z naszą miłością, ja wciąż będę trwać przy tobie. Będę cię wspierać i osłaniać przed złem, a moja miłość będzie tarczą. I będziemy razem do końca, choć to równie nierealne jak śnieg na Saharze...
A teraz - czy nie przypomina wam to końcowych scen z Graduation i słów Maxa...? "Ale kiedy patrzę w twoje oczy nie czuję złości..." I potem jego wzrok w auli, kiedy wiedzą, że za chwilę mogą zginąć. A przecież przyrzekł jej, że będzie ją chronił, i choć wydaje się to niemożliwe - tak jak śnieg na Saharze - to jednak próbuje ją uratować, nie ważne jak, nie ważne, że będą go mieli jak na tacy... Ten wzrok mówił wszystko - I'll protect your body and guard your soul... I czy nasi kosmici nie byli troszeczkę zagubieni...? Przypomnijcie sobie słowa Maxa, którymi dziękował za życie... Lose out in the desert
ou are lost out in the desert... Roswell było pustynią niezrozumienia i wrogości, a on musiał uratować Liz...
Czy wy już przypadkiem nie macie mnie dość...? Mam wrażenie, że za bardzo podpadam pod nieudolne szkolne wypracowania, gdzie na siłę chce się czegoś dowieść, choć jest to kompletną głupotą...