Post
by Graalion » Tue Oct 28, 2003 3:59 pm
Graalion, może wreszcie coś tu napiszesz? Zaraz, przecież Graalion to ja. No to idzie:
Świst noża przeciął powietrze, a samo ostrze prześlizgnęło się gładko po tchawicy. Kobieta odwróciła się i przeszła parę kroków, próbując dłonią zatamować krew obryzgującą ściany. Fan beznamiętnie wbił jej nóż w nerki. Zwiotczała i upadła na podłogę. Smuga krwi z przeciętego gardła zdążyła jeszcze prysnąć na twarz mężczyzny w marynarce. Ten wzdrygnął się odruchowo i zamarł gdy spojrzenie Fana spoczęło na nim. Noże poruszyły się lekko gdy Fan postąpił krok w jego stronę. Mężczyzna wrzasnął i rzucił się do ucieczki. Fan zrobił jeszcze jeden krok, gdy wtem się zatrzymał. Jego uwagę przyciągnęła nieduża metalowa szafka w mijanym pokoju. Przekrzywił lekko głowę. Nagle jednym skokiem znalazł się przy niej. Nóż wbił się w metal jak w masło. Ze środka dobiegł krótki, urwany jęk. Gdy Fan wyciągnął ostrze, było pokryte krwią. Uniósł broń na wysokość twarzy. Metal przebijający spod szkarłatu posoki odbijał jego twarz. Wysunął koniuszek języka i przesunął nim po ostrzu. Jego oblicze rozjaśnił okrutny uśmiech. Odwrócił się i wyszedł z pokoju.
Mężczyzna przystanął opierając się o ścianę korytarza. Oddychał ciężko. Spojrzał za siebie. Spomiędzy jego warg wydobyło się ciche westchnienie ulgi. Chyba go nie ścigał. Skierował spojrzenie w podłogę próbując złapać oddech. Przełknął z trudnością. Gdzie miał teraz iść? Ten boczny korytarz powinien go chyba doprowadzić do windy towarowej. Spojrzał jeszcze raz za siebie i serce podeszło mu do gardła. Był tam. Stał wpatrując się w niego beznamiętnie. Mężczyzna zakwilił w trwodze i rzucił się do bocznego korytarza.
Fan ruszył do przodu, gdy do jego uszu doszło nieludzkie wycie. Był to okrzyk skrajnego przerażenia, który zaraz przeszedł w rzężenie. Ciało mężczyzny, pchnięte ogromną siła, wyleciało z korytarza i z mdłym klaśnięciem uderzyło w przeciwległą ścianę. Czaszka pękła jak skorupka jajka, a substancja mózgu zaczęła wypływać na wykładzinę. Korpus mężczyzny przecinały ogromne równoległe szramy ukazujące wnętrzności, klatka piersiowa była jedną ogromną mozaiką krwi i wystających kawałków kości. Twarz Fana nie wyrażała żadnych emocji gdy przeniósł wzrok z trupa na istotę, która wynurzyła się z bocznego korytarza. Humanoidalny stwór odwrócił się do Fana. Był wielki, większy niż niedźwiedź. Stał lekko pochylony, a spojrzenie jego kocich oczu wydawało się zwiastować śmierć każdej żywej istocie jaką spotka. Potężne tygrysie szczęki najwyraźniej nie były stworzone do mowy. Budowa ciała wydawała się na poły ludzka, choć zwały mięśni pokrywające każdy jego skrawek nadawały mu przerażający wygląd. Pomimo swej masy poruszał się z naturalną lekkością. Zamiast palców wprost z dłoni wyrastały imponujące pazury, teraz zbroczone krwią. Fan mocniej zacisnął rękojeści noży. Chłopiec siedzący na ziemi kilka metrów za nim przyglądał się temu ciekawie, bawiąc się swoim naszyjnikiem. Dwie potęgi wpatrywały się w siebie przez chwilę. A później ruszyły do ataku.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")